Trzymajcie za mnie kciuki. Bowiem, oddaję w Wasze ręce wpis o mieście, które ma wiele do zaoferowania. Mam wrażenie, że zwiedziłam do tej pory 5% tego, co kryje Gdańsk. Uroczyście postanawiam, aktualizować ten post. Mam nadzieję, że to się uda! A tymczasem, opowiem Wam, co do tej pory widziałam i polecam.
Parking i kilka praktycznych wskazówek na początek
Jeśli chodzi o zwiedzanie Starego Miasta, to parkowaliśmy w kilku miejscach. Na ul. Rzeźniczej jest prywatny parking. Godzina kosztuje 7 zł. Można płacić kartą. Parkowaliśmy też na ul. św. Trójcy. Tutaj opłaty wg. strefy płatnego parkowania. Jest też duży, zadaszony i darmowy parking przy Urzędzie Marszałkowskim. Czeka nas wtedy około 20 minut spaceru na ul. Długą. W Gdańsku bardziej funkcjonuje Free now, niż Uber, czy Bolt.
Neptun, Złota Brama i Żuraw
Nie będę tutaj rozpisywać się za bardzo o oczywistych miejscach w Gdańsku. Według mnie, trzeba po prostu przespacerować się po ul. Długiej i Długi Targ. Mam wrażenie, że to są punkty, o których wszyscy wiedzą. A jeśli się mylę, to dajcie znać w komentarzu! Wtedy się poprawię. 😀 A teraz zacznijmy już zwiedzanie na dobre.
Ratusz
To jedno z miejsc, którego nie wolno pominąć podczas wizyty w Gdańsku. Aż wstyd przyznać, że nie zwiedziłam go za pierwszym, ani nawet drugim razem! Jest to drugi, po Bazylice, najwyższy budynek w mieście. Ratusz kiedyś był główną siedzibą władz miasta. Bardzo ucierpiał w czasie II Wojny Światowej, ale dołożono wszelkich starań, aby przywrócić mu dawny blask. Według mnie, to się udało! Zwiedzanie rozpoczynamy od tzw. Białej Sali. W czasie pobytu króla w mieście, pełniła funkcję sali tronowej. Później zapadały tutaj wyroki sądu. Na ścianach wiszą malowidła królów Polski, a na suficie znajdziemy różnorodne malowidła. Jednak to sufit w Czerwonej Sali robi wrażenie.
W czasie II Wojny Światowej większość została wywieziona z sali i dzięki temu ocalała. Dzieła sztuki przedstawiają miasto, jako idealne, dobrze rządzone, sprawiedliwe itp. No na żywo naprawdę robi wrażenie! Moją uwagę zwróciły też piękne dębowe drzwi oraz kręcone schody. Nad portalem znajdziemy herb Gdańska i herb rodowy króla Jana III Sobieskiego.
Oprócz tego, w ratuszu jest też wystawa poświęcona tragicznie zmarłemu prezydentowi, Pawłowi Adamiczowi. Stoi tutaj duże biurko, jego zdjęcie, czy otwarty kalendarz z zapiskami.
Kolejna ciekawa ekspozycja jest poświęcona historii wojennej. Losy Gdańska, jako miasta, były bardzo skomplikowane. Tak naprawdę można by o tym poświęcić cały długi wpis, ale w końcu to nie blog historyczny! Muszę wspomnieć też o tzw. carllionach. Jest to zespół dzwonków, na których można wybijać melodię. Gdańsk może poszczycić się aż 37 dzwonami, a każdy turysta ma możliwość usłyszeć je o pełnych godzinach, od 8 do 20. Dzwony znajdują się w wieży ratuszowej. W sezonie można na nią wejść i podziwiać stamtąd panoramę. To następnym razem! Na zwiedzanie warto przeznaczyć około godzinki. Bilety 25/18 zł. Dzień bezpłatny to poniedziałek.
Dom Uphagena
Inaczej kamienica mieszczańska z XVIII wieku. Jedna z niewielu tak starych kamienic udostępnionych do zwiedzania. Kim był właściciel? Johann Uphangen był bibliofilem, i historykiem. Po jego śmierci kamienica była w posiadaniu jego rodziny przez cały kolejny wiek. To nie zdarzało się często.
Do zwiedzania udostępniono kilka pomieszczeń. My zaczęliśmy od wystawy czasowej, która akurat nas nie zachwyciła. Dotyczyła różnego rodzaju zamków i klamek. Na szczęście reszta była dużo ciekawsza. W salonie trwały przygotowania do jakiegoś koncertu, więc mogliśmy zerknąć tylko na chwilę. Ponoć jest to najładniejsza sala, ale nam przypadł do gustu też pokój muzyczny.
Spacerując po kuchni i sieni, wspominaliśmy dzieciństwo u dziadków. Zwiedzanie zajęło nam ok. 30 minut. Bilety kosztują 25/18 zł. W muzeum jest spora szatnia oraz toaleta. W poniedziałki wstęp jest darmowy.
Gdańskie zoo
Wizyta w zoo była zwieńczeniem naszych tegorocznych wakacji nad morzem. Dlatego cieszę się, że mogę dziś powrócić do tej wycieczki i w końcu zdać Wam z niej relację. Gdańskie zoo obchodzi w tym roku 70-lecie.
Obiekt jest naprawdę ogromny. Zwierząt ogółem jest ponad 800, a powierzchnia zoo obejmuje 124ha. Przy ogrodzie znajduje się duży parking. Najlepiej wykupić bilet na cały dzień za 30 zł. Nam wizyta zajęła prawie 4 godziny. Bilety wstępu kosztują 45/20 zł. Dzieci do lat 3 wchodzą za darmo.
Jeśli chodzi o tych najmłodszych turystów, to można wypożyczyć dla nich wózek za 30 zł za dzień. Kolejną atrakcją, stricte dla maluchów, jest mini zoo. Tutaj trzeba dodatkowo zapłacić (tylko za dziecko) 5 zł. W zamian otrzymuje przysmaki dla zwierzątek. Dla mnie dużym plusem był brak konkretnej strefy gastro i sklepów z pamiątkami na każdym rogu. Owszem, była restauracja, budka z lodami, ale tylko tyle. Uważam, że to w zupełności wystarczy. Taki przesyt miałam trochę po wizycie w Łodzi. Jakie ciekawe zwierzątka można tu podejrzeć?
Jest żyrafa, słoń afrykański, kapibary, manul, lew, pandka ruda i wiele innych. Alejki są dobrze opisane. Te zwierzęta tutaj mają naprawdę sporo przestrzeni. Przy klatkach są ciekawe tabliczki informacyjne i zaznaczone pory karmienia. Udało nam się na trafić na kilka karmień. Na terenie zoo są też altanki i sporo ławeczek. Ciężko byłoby zrobić taką trasę, bez jakiekolwiek odpoczynku. Nam się podobało, polecamy i Wam!
Muzeum Solidarności
Mój pierwotny plan zakładał, że jednego dnia odwiedzimy dwa ogromne muzea. I w zasadzie już na samym początku runął w gruzach...co wyszło nam na dobre! Pokonały nas kolejki i do Centrum trafiliśmy dopiero popołudniu. Polecam, jeśli chcecie ominąć tłumy. Bilet kosztuje 35/30 zł. Muzeum jest otwarte od 10 do 18, a w weekendy do 19. Muzeum zwiedza się z audioprzewodnikiem, co zdecydowanie wpływa na jakość odbioru wizyty. Dla mnie to była prawdziwa żywa lekcja historii. O Solidarności wiedziałam mało. Jakoś w szkole zawsze większy nacisk kładziono na starożytność, niż czasy wojenne i współczesne. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Wisieńką na torcie był piękny biało-czerwony napis złożony z recenzji turystów. Zobaczcie, jak pięknie to wyglądało. Na zwiedzanie warto przeznaczyć 3 godziny.
Muzeum II Wojny Światowej
Czy warto zwiedzić jarmark świąteczny?
Moim zdaniem tak! Jarmark odwiedziliśmy kilka dni temu i było naprawdę przyjemnie. Najpierw byliśmy w ciągu dnia i wtedy było zdecydowanie mniej ludzi. Wieczorem były tłumy, ale do przeżycia. Na jarmarku jest duża scena, na której można zrobić pamiątkowe zdjęcie. Tutaj ustawia się jednak spora kolejka. Jeśli zależy nam na fajnym zdjęciu z jarmarku jest jeszcze kilka opcji.
Po pierwsze, w ramach cegiełki na cele charytatywne, możemy strzelić fotkę przy mniejszej dekoracji. Po drugie, możemy skorzystać z fotobudki. A po trzecie, na jarmarku jest sporo podświetlanych dekoracji, idealnych na zdjęcia. Zwłaszcza te wieczorową porą. Na plus oceniam ilość stoisk. Było ich naprawdę mnóstwo. Można spróbować kuchni z całego świata. Kolejnym atutem były przystępne ceny. Są stoiska ze słodkościami, rękodziełem, ozdobami itp. Dla najmłodszych jest piękna karuzela i wirujące beczki.
Atrakcji jest dużo, ale nie czuć tutaj przesytu i tandety. Takie wrażenia towarzyszyły mi rok temu, we Wrocławiu. Może za rok sprawdzę kolejny jarmark. Kto wie!
Czy warto wybrać się na rejs?
Uwielbiam rejsy. Zakochałam się bezpowrotnie w tej atrakcji podczas naszego pobytu w Pradze i już chyba się nie odkocham. Dlatego zawsze chętnie korzystam z takiej opcji. Tak było i tym razem. W Gdańsku znajdziemy dużo tego typu ofert, możemy płynąć do Westerplatte, Sopotu czy do Stoczni. My wybraliśmy tę ostatnią opcję. Cena z welcome drinkiem to 40 zł (cena z 2021 roku). Warto dodać, że jest to mały plastikowy kubeczek, więc w zasadzie to szału nie ma.
Sam rejs trwa 45 minut, podczas którego dowiemy się nieco o historii Gdańska. Czy warto? Myślę, że za taką cenę można, ale nie trzeba. Ja lubię rejsy, ale ciężko mi polecić go z czystym sumieniem
Co zjeść i gdzie
Aby napić się kawki w centrum, polecam Wam nieco odbić i skręcić na ulicę Mariacką. To romantyczna uliczka, która słynie przede wszystkim ze sprzedaży bursztynu. Co krok, mamy stoisko z biżuterią. Jednak ludzi jest nieco mniej, dzięki czemu możemy przysiąść i odpocząć. W pobliżu znajduję się też Katedra Mariacka. Warto zajrzeć.
Na pożegnalną kolację, wybraliśmy pizzerię i była to jedna z lepszych pizz jakie jadłam w życiu. A uwierzcie mi, trochę ich jedliśmy ;). Restauracja nazywa się Bardzo Włosko. Miły gospodarz, pyszna pizza i przystępne ceny. Adres to ulica Przytulna 9. Będzie smacznie, obiecuję!
Brak komentarzy: