Najpiękniejszy szlak na Maderze. Pico do Arieiro i Pico Ruivo.
Temat o którym najwięcej czytałam na Maderze, dotyczył górskiego szlaku oznaczonego PR1. Prowadził on z Pico do Arieiro na Pico Ruivo. Na blogach znajdywałam sprzeczne informacje. Dla jednych to był spacerek, a dla innych udręka. Jak było naprawdę? Postaram się zawrzeć w tym wpisie wszystko to, czego szukałam, a nie znalazłam. Przed Wami najpiękniejszy szlak na Maderze.
1. Przygotowanie
Zanim pójdziemy w góry, musimy się przygotować. Poświęciłam na blogu cały wpis na temat ekwipunku, który możecie przeczytać tutaj. Przede wszystkim, jak to w górach bywa, pogoda jest zmienna. Niezależnie od pory roku, musicie być przygotowani na wszystko. O czym należy pamiętać?
- Kurtka przeciwdeszczowa i długi rękaw. Na Maderze pogoda bywa szczególnie zmienna.
- Prowiant i sporo wody. Nastawiłam się na długą wycieczkę, więc jedzenia mieliśmy trochę, ale też nie jakoś przesadnie dużo. U podnóża Pico Ruivo jest schronisko i kraniki z wodą. Tam napełniliśmy swoje puste butelki.
- Obowiązkowo czapka na głowę i krem z filtrem! Najlepiej wysokim. U nas 50 się sprawdziła. Ostatni odcinek trasy jest ciężki ze względu na brak cienia. Idziemy w pełnym słońcu około godziny. Tym samym szlakiem wracamy. Weźcie to pod uwagę.
- Na trasie będziemy mieli kilka tunelów, warto mieć ze sobą latarkę.
- Wygodne buty i plastry to punkt obowiązkowy. Mnie uratowały też skarpetki na zmianę.
To tyle z najważniejszych rzeczy. Dodam jeszcze, że my zdobywając Pico Ruivo, dzień przed postawiliśmy na regenerację i plażowanie. Taki dzień był nam bardzo potrzebny, bo łydki dawały o sobie znać, po wcześniejszych długodystansowych spacerach. Jeśli planujecie zdobyć Pico Ruivo, najlepiej wpleść je gdzieś tak w połowie naszego pobytu na wyspie. 😉
2. Dojazd
Jeśli chodzi o dojazd, to mam dla Was dobrą wiadomość. Jeżeli interesują Was tylko ładne widoczki i nie lubicie za dużo chodzić, można dojechać samochodem pod samo Pico do Arieiro. Niezależnie od wariantu, który wybierzcie, trzeba być na górze w miarę wcześnie. My byliśmy tam przed 9 i na głównym parkingu nie było już miejsca. Zaparkowaliśmy przy ulicy, jak inne auta. Aczkolwiek, im później przyjedziemy, tym dalej będziemy mieli do szczytu. Przy planowaniu dojazdu pamiętajcie też o serpentynach po drodze. No i nie dojedziecie tutaj autobusem, tylko wypożyczonym autem lub taksówką.
3. Trasa
Najpierw swoje kroki kierujemy...do toalety. Następna możliwość dopiero na kolejnym szczycie. Cena to 0,5 euro. A potem już prosto na szczyt. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wchodzimy na szlak.
Na drogowskazie pokazuje nam dwie długości, ale trzymamy się tej krótszej wersji, czyli do celu mamy troszkę ponad 6km. Na początek idziemy praktycznie cały czas w dół po schodach. To wcale nie jest dobra wiadomość, bo będziemy tą samą trasą wracać.
Poza tym ja zdecydowanie wolę wchodzić do góry, niż schodzić, więc tym bardziej ten początkowy odcinek nie należy do przyjemnych. Już zaraz na początku musiałam przebrać te skarpetki, bo palce szybko zaczęły mnie obcierać.
Po około 15-20 minutach dochodzimy do punktu widokowego, przy którym wiele osób zawraca i nie idzie dalej. Mowa o Ninho da Manta. Faktycznie widok stamtąd jest przepiękny, ale wiele takich przed nami. Po około pierwszej godzinie spaceru, raz w górę, raz w dół, docieramy do przyjemnego fragmentu. Czeka nas spacer po płaskim i wąskim terenie, który fragmentami będzie wykuty w zboczu Pico das Torres.
Wszystko to sprawia, że widoki stamtąd są zachwycające! Jednak tutaj trzeba skupienia, bo ścieżka jest wąska, nieraz trzeba się będzie z kimś minąć.Natomiast pod względem eskpozycji, gorzej nie będzie! Dacie radę!
Po drodze zaczną się też tunele. W tunelach oprócz ciemności, panuje też spora wilgoć. Nie ukrywam, że dla nas takie ochłodzenie było zbawienne. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Po tym przyjemnym odcinku, czeka nas trudny fragment. Tym razem będzie stromo i pojawią się metalowe, wąskie schody. Na nich mijanie kogoś graniczy z cudem, więc lepiej po prostu przeczekać na dole.
Na tej wysokości spotkaliśmy parę z Polski, która wracała. Zapytałam, czy daleko jeszcze, bo ten odcinek był naprawdę wymagający. Pocieszyli nas, że tak stromo już nie będzie, ale za to jest gorąco... I mieli rację! Na ostatnim odcinku to upał był naszym największym wrogiem. Wtedy przez głowę przeszła mi myśl o potencjalnej możliwości udaru. Na szczęście, skończyło się tylko na tabletce przeciwbólowej. I tak stopniowo pod górę, w pełnym słońcu, wędrowaliśmy dalej.
W końcu naszym oczom ukazało się schronisko! Co za piękny widok! No, ale okazuje się, że od schroniska do szczytu dzieli nas jeszcze 500 metrów stromego podejścia. Miałam wrażenie, że ci ludzi których widzę u góry są strasznie daleko i przyznam, że ten widok mnie okropnie demotywował. No, ale dotarliśmy na szczyt.
Zajęło nam to mniej niż 3h, więc czas mieliśmy stosunkowo dobry, choć po drodze zdarzało się że byliśmy wyprzedzani. Nie myślcie sobie, że mieliśmy jakieś zabójcze tempo, bo ja to momentami miałam tempo ślimacze. Chwila zachwytu nad światem i pora uzupełnić siły i płyny!
W schronisku kupiłam sobie też pamiątkowy magnes. Ta wyprawa była dla mnie momentami walką ze swoimi słabościami. Przy powrocie wiedziałam już co mnie czeka. Dla mnie najtrudniejszy był ten początkowy etap, czyli zejście w pełnym słońcu.
Wiedziałam, że musimy tutaj narzucić dobre tempo, bo później znajdziemy więcej cienia. Trochę obawiałam się też końcówki, czyli znów stromego podejścia po schodach, ale kiedy widziałam już nasz cel, wstąpiła we mnie jakaś nowa energia. I tak, miesząc się w 6h, zdobyliśmy najwyższy szczyt Madery. To była ciężka wyprawa ze względu na spore przewyższenia, upał i długość trasy, ale jednocześnie najpiękniejsza na jakiej byłam.
Jestem z nas dumna! Nie czułam presji pt. "Muszę przejść tę trasę", a raczej "Jak się uda, to super!" Nie mamy wielkiego doświadczenia w chodzeniu po górach, wciąż sporo przed nami i to mnie bardzo cieszy! Po takiej wędrówce człowiek wraca odmieniony. Wierzcie mi. 💓
A na koniec niespodzianka! Filmik z naszej wycieczki, a to oznacza że założyłam własny kanał na yt. 😀
Jak zawsze przepiękne zdjęcia oddające klimat wycieczek. Mnóstwo świetnych, potrzebnych informacji. Chcąc zwiedzić Maderę na pewno skorzystam z cennych wskazówek.
OdpowiedzUsuńDziękuję Bogusiu za komentarz! Jak zawsze umiesz podnieść mnie na duchu 😇💜
UsuńPowiem Ci, że jadąc do Portugalii nawet bym nie pomyślała, żeby wziąć ze sobą kurtkę przeciwdeszczową i może jakimś cudem zapakowałabym coś z długim rękawem. Pewnie jest masa tal nieprzygotowanych turystów 🙈 Ale u Ciebie jak zawsze przygotowanie na najwyższym poziomie i dlatego tak dobrze się czyta Twoje wpisy 🥰
OdpowiedzUsuńP.S. Serdecznie pozdrawiam znad filiżanki kawy i ciastka, tak właśnie wygląda moje wyjście na siłownię 🤣
No wiedziałam, że wybieramy się w góry, więc byłam przygotowana na wszystko :D Ciepłe rzeczy okazały się niepotrzebne, ale przydały mi się zapasowe skarpetki i spodenki na zmianę. Także w końcu nabieram jakiegoś doświadczenia w wyprawach górskich :) kawa i ciastko dobre na wszystko! Ja to totalnie rozumiem <3 :D
UsuńWidoki mieliście nie do opisania...dobrze, że raczysz nas zdjęciami, bo chociaż w taki sposób mogę zwiedzić takie zakątki 😀. Szacun ogromny za tą wyprawę 👏
OdpowiedzUsuńTo prawda! Zdjęcia, filmiki czy opowiadania nie zastąpi efektu na żywo. To trzeba po prostu zobaczyć <3
UsuńAle pięknie! Zazdroszczę :) Chciałabym się tam kiedyś wybrać ale na to będę musiała jeszcze trochę poczekać :) i gratuluję kanału na yt :)
OdpowiedzUsuńNo tam było naprawdę cudownie! Może będzie nam dane kiedyś wrócić, bardzo bym chciała! Dziękuję, jeszcze dużo pracy przede mną, żeby ten kanał jakoś wyglądał :D
Usuń