Wymówki się skończyły, pora dać znać co tam ciekawego się czytało. Przyznam szczerze, że miałam apetyt na więcej książek w marcu (w końcu to długi miesiąc i faktycznie momentami miałam wrażenie, iż nigdy się nie skończy), ale pod koniec trafiłam na kiepską pozycję i trochę w niej ugrzęzłam. Dla równowagi za to, będzie też o zdecydowanie najlepszej książce w tym roku. 


1. Dom po drugiej stronie jeziora

Jakoś tak się przypadkowo złożyło, że w marcu zamówiłam dwie książki o podobnym tytule i podobnej okładce. Historie były jednak zupełnie inne. Główna bohaterka Casey jest popularną aktorką, która mierzy się właśnie z osobistą tragedią. Niedawno straciła męża i postanawia odciąć się od wszystkiego.  Wyjeżdża do domku nad jeziorem i zatapia smutki w alkoholu. Szybko poznaje nowych sąsiadów, Toma i Katherine. Na pierwszy rzut oka wydają się być idealnym małżeństwem. Kiedy jednak Casey poznaje swoich sąsiadów, szybko zmienia zdanie o  pozornie perfekcyjnie dobranej parze sąsiadów. Kate nie wygląda na szczęśliwą, skrywa jakieś tajemnice. Poza tym Casey wieczorami obserwuje swoich znajomych, popijając drinki na werandzie. Sprawy się komplikują, kiedy Katherine nagle znika, a jej mąż na początku wydaje się być w ogóle nie przejęty tym faktem. Stałe upojenie alkoholowe, przeżyta trauma,  nieustanne podglądanie, doprowadzają Casey do swego rodzaju paranoi i poprowadzenia własnego śledztwa. Zaprowadzi ją ono do mrocznych tajemnic. Potem nie będzie już odwrotu. Historia jest poprowadzona w ciekawy sposób i myślę, że fanom Paris, spodobałby się ten klimat. Jest tam też jakiś element magii, może fantastyki, która do mnie akurat średnio przemawia, ale trzeba docenić oryginalną wizję autora. Daję mocne 7/10


2. Dom

Pora na książkę, która na pewno znajdzie się w zestawieniu rocznym. Naprawdę kawał dobrej lektury. Takiej, że potrzebowałam kilku dni przerwy na zebranie myśli. Wschowa to małe, zapomniane miasteczko. Wszyscy się tam znają, a życie spokojnie płynie. Przynajmniej do czasu. Dwa samobójstwa w krótkich odstępach czasowych brzmią co najmniej podejrzanie. Jedną z ofiar jest nauczyciel, a drugą proboszcz tamtejszej parafii. Śledztwo zaczyna prowadzić komisarz Marta Lipowicz, której koledzy z pracy bardzo utrudniają życie. Im bardziej zaczyna drążyć temat, tym gorsze plotki zaczynają chodzić po komisariacie i nie tylko. Sprawa jest powiązana z domem dziecka, w której lata temu dochodziło do strasznych wydarzeń. Opis tych sytuacji jest wstrząsający, a wierzcie mi - wiele czytam/ słucham różnych historii i wydaje mi się, że jestem na takie drastyczne szczegóły w miarę odporna. Rozwiązanie tej zagadki naprawdę mnie zaskoczyło, wręcz wbiło w fotel, bo zupełnie się tego nie spodziewałam. Ukłony dla autora, że potrafił tak wywieść w pole czytelnika. Dotyka mnie ta książka przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy jest dość oczywisty, pracuję z dziećmi i staram się dbać o ich bezpieczeństwo. Nóż się w kieszeni otwierał, czytając o bestialskich metodach wychowawczych, które prowadzą w konsekwencji do niekończącej się patologii. Drugim powodem było piętnowanie głównej bohaterki. Praktycznie wszyscy się od niej odwrócili, odebrano jej śledztwo, podkładano przysłowiowe świnie. Mimo to, nie poddała się. Wierzyła swojej intuicji i szła za nią do końca. Do czego to doprowadziło? Przeczytajcie tę książkę! Nie pożałujecie. 11/10


3.  Malibu płonie

No dobrze, to teraz kilka słów o książce, która mnie rozczarowała. Wiele razy słyszałam już ten tytuł i za każdym razem zastanawiałam się, o czym ona jest. No, bo przecież nie o drinku. 😀 Mało tego, czytałam również sporo dobrych opinii, a że tytuł zapada w pamięć, to jak miałam okazję przeczytać tę książkę, skorzystałam. Przeczytałam i dalej nie wiem, o czym ona jest. Czwórka popularnego rodzeństwa urządza głośną imprezę z okazji końca lata. Nina, najstarsza z nich, po śmierci matki, przejęła trochę rolę opiekunki. Ojciec jest słynnym piosenkarzem, który zostawił rodzinę i to niejednokrotnie! Każdy z dzieciaków stawia pierwsze kroki w dorosłości, mając też naprawdę sporo do ukrycia przed najbliższymi. I jak się domyślacie, te sekrety wyjdą podczas tej imprezy. Nic już nie będzie takie same, ale ostatecznie przerwane milczenie poprowadzi w tym wypadku do dobrych zmian. Niemniej oceniam fabułę jako po prostu płytką, bez polotu. Młodzi się opili i wyszło szydło z worka. Dzięki wstawkom z przeszłości dowiadujemy się też trochę o relacji rodziców, której totalnie nie rozumiem. Ojciec zdradzał matkę i wracał kilka razy z podkulonym ogonem, a ona była w tym wszystkim bardzo bierna i podporządkowana. Jeśli czytelnik miał się domyślić, że była albo w jakiś sposób współuzależniona, albo wszystko to robiła dla dzieci, zdecydowanie nie dało się tego wyczuć. Mnie nie porwała. 4/10



4. Lot 7A

Czy mam na sali kogoś, kto boi się latać samolotem? Jeśli tak, to nie czytajcie tej książki. 😀 W każdym innym wypadku, możecie sięgnąć po tę pozycję jako przerywnik. W kolejnej historii autorstwa Sebastiana Fitzeka, główny bohater cierpi na poważne ataki paniki w związku ze strachem przed lataniem. Musi jednak zmierzyć się ze swoimi demonami, ponieważ jego jedyna córka poprosiła go o przyjazd ze względu na narodziny dziecka. Warto dodać, że ich relacje do tej pory były znikome, więc Mats stawia wszystko na jedną kartę. Aby zmniejszyć ryzyko ataku, wykupuje w samolocie trzy różne miejsca, a ponadto ma ze sobą lekarstwa. Teoretycznie doskonale wie, jak sobie poradzić z takim atakiem i z czego on wynika, ponieważ jest psychiatrą. Do tematu podchodzi w racjonalny sposób i stara się odpowiednio przygotować na wypadek turbulencji, spadku ciśnienia, niekomfortowych sąsiadów. Niestety, zaskakuje go coś zupełnie innego. Telefon od porywacza jego córki. Aby ją uwolnić, sam musi doprowadzić do katastrofy lotniczej. Brzmi absurdalnie? Takie trochę było. Pod koniec zbyt zagmatwane, ale sam pomysł uważam za ciekawy. Po prostu autor trochę już za bardzo popłynął, a mogła być z tego naprawdę świetna historia. Jest tylko dobra. Odkładam na półkę i czekam znów na coś lepszego. 6/10


A Wam jak minął marzec?



2 komentarze: