Czy styczeń zaczęłam z nową energią i motywacją do przeczytania jeszcze większej ilości książek? Otóż nie. Sięgnęłam jednak po coś z poza mojego kręgu zainteresowań i to był dobry wybór. A najlepsza w tym miesiącu okazała się książka, którą wzięłam przez pomyłkę i od niej zaczniemy.

1. Jeszcze jeden dzień

Małe i duże sukcesy warto nagradzać. W tym wypadku zamiast lampki wina wieczorem w nagrodę za stresujący miesiąc, postanowiłam wpaść do księgarni. To chyba też całkiem niezłe rozwiązanie. 😉 I tak wzięłam do ręki książkę  Guillaume Musso i Kristin Hannah. Tak przynajmniej wtedy myślałam. Dopiero w domu okazało się, że pomyliłam nazwiska i autorka nazywa się Kristin Harmel. No podobne, prawda? 😀 Akcja rozgrywa się w szpitalu, a główną bohaterką jest pielęgniarka na dziecięcym oddziale onkologicznym. Taka praca to ciężki kawał chleba, jednak Jill stara się zapewnić swoim pacjentom choć chwilę radości w tym okrutnym miejscu. Niestety sama zaczyna miewać gorsze samopoczucie i nawracające bóle głowy. Wykonuje rutynowe badania i słyszy najgorszą z możliwych diagnoz. Umiera, zostało jej kilka tygodni życia. Ciężko pokrzepiać innych, kiedy samemu jest się rozbitym. I wtedy z pomocą przychodzi chory na raka Logan. Chce się odwdzięczyć za całą dobroć, której do tej pory doświadczył ze strony Jill. Pokazuje jej pewien magiczny sposób, który pozwala oswoić się z nadchodzącą śmiercią. Jednak czy wystarczy czasu, aby domknąć wszystkie sprawy? Zwłaszcza, że tak naprawdę został tylko jeden dzień... Klimat historii przypomina mi trochę Oskara i Panią Róże. Jedyny zarzut jaki mam, to że książka za szybko się kończy. Można by spokojnie pociągnąć jeszcze kilka wątków, ale może z takim właśnie niedosytem ma pozostać czytelnik. Dla mnie 10/10

2. Uwięziona

Szczerze mówiąc, na bieżąco z premierami, to jestem chyba tylko u Mroza i ewentualnie Czornyja. Reszta jakoś mi umyka. Na szczęście dzięki Instagramowi udało mi się wyhaczyć premierę nowej książki jednej z moich ulubienic. Po książki Paris sięgam w ciemno, chociaż z ich poziomem bywa różnie. Ostatnio "Terapeutka" zrobiła na mnie dobre wrażenie i liczyłam, że tu będzie podobnie. Mniej więcej 1/3 książek które czytam podzielona jest na dwie perspektywy czasowe. Kiedyś i teraz. Tak jest też w tym wypadku.  Wejście w dorosłe życie dla Amelii jest szczególnie trudne. Niedawno zmarł jej tata, zwolnili ją z pracy i ląduje pod mostem. Jest głodna, brudna i niewyspana. Poluje na resztki jedzenia w restauracji i tak przypadkowo poznaje Carolyn. To ona wyciąga do niej rękę i postanawia pomóc człowiekowi w potrzebie. Dzięki temu przed Amelią otwierają się nowe, lepsze perspektywy. Początkowo pracuje jako pomoc domowa, później udaje jej się trafić do ekskluzywnej redakcji zarządzanej przez niejakiego Neda Hawthorpe'a.  Wkrótce składa on Amelii nietypową propozycję, biznesowego małżeństwa. Tutaj każdy ma być wygrany. Ona dostanie pieniądze na wymarzone studia, a on zagra na nosie rodzicom. Po miesiącu mają się rozwieść. Brzmi nieźle, prawda? A co nas czeka w perspektywie teraźniejszej? Porwanie młodych małżonków. W tym wypadku to wydarzenie będzie dla Amelii wybawieniem od męża. Dlaczego? A tego już nie zdradzę. Książka rozkręca się stopniowo. Ktoś, kto czytał już książki Paris, może spodziewać się pewnych wątków, tajemnic. Natomiast im dalej, tym trudniej zrobić sobie przerwę w czytaniu. Aż prosi się o ciąg dalszy tej historii i za ten niedosyt przy zakończeniu daję 9/10, bo znając Paris nie ma na co liczyć. 😀

3. Bezmatek

Nie chciałabym, abyście pomyśleli że styczeń obfitował w przygnębiające tematy. Po prostu, muszę wspomnieć o książce "Bezmatek" z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wiele dobrego o niej słyszałam i długo się do niej przymierzałam. A drugi powód  jest taki,  że kiedy zobaczyłam formę w jakiej jest napisana, obstawiałam w ciemno, iż nie przypadnie mi do gustu. A tutaj miłe zaskoczenie. Książka opowiada o relacji córki z matką. Każdy z nas doświadcza jej w jakiś inny sposób. Zupełnie inną więź z mamą ma moja siostra, inaczej to wygląda też w wypadku babci i mamy, albo relacji mojego męża ze swoją mamą itd. Jest też miejsce na tęsknotę za utraconą więzią i tak jest właśnie w tym wypadku. Bo mama odchodzi zawsze za wcześnie. Tutaj znów tłem wydarzeń jest choroba, która sieje spustoszenie w organizmie matki i powoduje śmierć. To opowieść o tęsknocie, o odkrywaniu tego, co jednak łączyło i o próbie zbudowania wszystkiego na nowo. To nie jest łatwa książka, ale wiele uświadamia. Zaskoczyłam siebie samą, że aż tak mi się podobała. Polecam, jeśli jej nie znacie. 8/10 

Mam nadzieję, że luty też mnie pozytywnie zaskoczy! 


2 komentarze:

  1. Chyba skuszę się na Uwięzioną. Zapowiada się naprawdę ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam! Paris to jedna z moich ulubionych autorek :)

      Usuń