Kiedy macie do wyboru pojechać w jakieś miejsce, jak często zdarza Wam się wybierać to, w którym już byliście? Czy może stawiacie przede wszystkim na nowości? Ja należę raczej do tej drugiej grupy. Lubię jeździć w nieodkryte miejsca, dowiadywać się czegoś nowego. Aczkolwiek, są wyjątki. Może kiedyś opowiem o nich więcej, ale mam na myśli tutaj sentymentalne szczyty górskie jak np. Babia Góra, Turbacz, Morskie Oko, czy pierwsze wspólne wakacje z M. w Pradze albo druga część podróży poślubnej w Rzymie. Oj, w tamte rejony mogłabym wrócić 😌
Natomiast przy rocznicowym wyjeździe (dlatego tak sentymentalnie, bo to nie był byle jaki wypad) mając do wyboru zwiedzone x razy Zakopane a nieznany, a gorąco polecany, Karpacz, wybór był prosty. Ale… było trochę szaleństwa w tym planowaniu. We środę ustaliliśmy, że nie jedziemy w czwartek popołudniu tylko w piątek rano. Do tego karta płatnicza trochę zrobiła mi figla i o mały włos, a faktycznie wylądowalibyśmy w Zakopanem. W czwartek rano nie wiedzieliśmy jeszcze gdzie konkretnie jedziemy, czy rezerwacja w Karpaczu jest aktualna, prognozy też nie nastrajały optymistycznie. Mimo to, ruszyliśmy w nieznane. Naszym pierwszym i obowiązkowym punktem była Śnieżka. To dla Niej tam pojechałam. Dlaczego drugi raz nie podjęłabym się wejścia na ten szczyt, możecie przeczytać w tym wpisie klikając tutaj. Zatem nie będę się już ponownie rozpisywać na temat szlaku, wskazówek itp. Wyprawa wraz z dojazdem zajęła nam cały piątek. Przez sobotę i niedziele udało nam się zwiedzić i zobaczyć wiele, dlatego troszkę podzielę ten wpis.
Ogród
Japoński Siruwia w Przesiece
Planując
zwiedzanie, staraliśmy się logicznie
poukładać punkty tak aby wszystko było w miarę po drodze. Zaczęliśmy od Ogrodu
Japońskiego w Przesiece. Od Karpacza to jakieś 25 minut jazdy samochodem. Wahaliśmy tylko ze względu na pogodę, ponieważ poprzedniego dnia już zmokliśmy i
zmarzliśmy. Wyczytałam, że w razie niepogody, mają przygotowane parasole (no
dobra, my też mieliśmy swoje ;)) poza tym dużo pozytywnych opinii przeważyło
nad deszczową aurą. I dobrze, bo było świetnie! Muzeum jest czynne od 10, co
godzinę jest zwiedzanie z przewodnikiem. Można też zwiedzać indywidualnie, ale
polecam skorzystać z opcji oprowadzania. Tym bardziej, że cena jest niezależna
od rodzaju zwiedzania. Wstęp kosztuje 27 zł, zapłacimy zarówno kartą jak i
gotówką. Kluczowym w ukształtowaniu naszej pozytywnej opinii była sympatyczna
pani przewodnik(ale nie tylko).Mówiła bardzo ciekawie, opowiadała sporo o
kulturze Japonii- np. o japońskiej
tradycji picia herbaty, czy sprzątaniu szkoły przez uczniów. Nie zabrakło tez
informacji o roślinach czy wodospadach znajdujących się na terenie ogrodu.
Wspominała, co można zasadzić w domowych ogródkach i dlaczego warto to robić.
Pokazywała też np. lodówkę z kamienia, która wcale tej lodówki nie przypominała ☺Więcej nie będę zdradzać, powiem tyle- dla wszystkich, którzy lubią obcowanie z
naturą, zieleń- to miejsce musicie odwiedzić. Plusem jest też lokalizacja,
ogród znajduje się niejako na wzgórzu, ale uwaga, niełatwo jest dojechać. GPS
nam trochę wariował, zalecamy po prostu kierowanie się drogowskazami. Po zwiedzaniu można spróbować tradycyjnej
japońskiej herbaty czy piwa. Czas
zwiedzania to około godzinka.
Świątynia Wang
Ten słynny kościółek jak i Śnieżka to zdecydowanie wizytówka Karpacza. Dlatego nie mogło nas zabraknąć w jednym i drugim miejscu. Świątynia jest dostępna do zwiedzania , wstęp kosztuje 10 zł, aczkolwiek przy wejściu widnieje informacja, że aby móc robić dodatkowe zdjęcia w środku, trzeba uiścić jeszcze 5zł. Ja, jako krakuska z krwi i kości, wolałam powstrzymać się od zdjęć i po prostu wsłuchać się w historię tego miejsca. Co więcej, uważam że na zewnątrz kościółek jest ładniejszy niż w środku. Na placu kościelnym znajduje się zabytkowy cmentarz. Są też ładne punkty widokowe, z których można przez lunetę podziwiać wspomnianą wcześniej Śnieżkę. Kiedy pokazywałam M, obserwatorium na szczycie, nie dowierzał że dzień wcześniej tam byliśmy. A jednak ☺
Dziki Wodospad i Zapora w Łomnicy
Zostawiliśmy auto na parkingu pod świątynią i przespacerowaliśmy się pod Dziki Wodospad. Polecamy taką opcję, aby przy okazji trochę przejść się po Karpaczu, a poza tym przy wodospadzie ciężko o parking. W drodze, miniemy tzw. miejsce anomalii grawitacyjnej. Na tabliczce przeczytamy informację, że możemy wtedy jadąc samochodem, wrzucić na luz i obserwować co się dzieje z autem. Więcej nie powiem ☺ Przy wodospadzie było sporo ludzi, dlatego szybkie pamiątkowe zdjęcie i czas na kolejny punkt. Do zapory trzeba było już kawałek podjechać i biorąc przykład (niekoniecznie dobry ;))) z innych, zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie widniał znak zakazu. Stała tam cała masa aut, bez mandatów ani blokad, więc stwierdziliśmy, że może i nam się uda. Zaporę zwiedziliśmy szybko, dlatego że znów mocno padało.
Termy Cieplickie
Po intensywnym dniu zwiedzania, na deser, zostawiliśmy sobie relaks. I to nie byle jaki, bo w planach był wypad na termy do Jeleniej Góry. Przebieraliśmy nóżkami, tym bardziej że drugi dzień z rzędu trochę zmarzliśmy i zmokliśmy. Dlatego wygrzanie się w ciepłych wodach termalnych było dla nas wskazane ☺ A że my termy bardzo lubimy, nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności. Ja jedynie obawiałam się trochę kolejek. Był sobotni, deszczowy wieczór, zatem prawdopodobne było, że utkniemy w kolejce. I tu byliśmy mile zaskoczeni, że negatywny scenariusz się nie sprawdził. Na termach ludzi było mało, nie było ścisku, a przy kasie staliśmy tylko my. Bilet wstępu wraz z saunami na 2h kosztował nas 41 zł. Wybraliśmy taką opcję, ale założyliśmy że jeśli bardzo nam się spodoba, to najwyżej dopłacimy przy wyjściu. Dopłata za jedną minutę dłużej to 50 groszy. Aczkolwiek, nam te dwie godziny w zupełności wystarczyły. Zarówno baseny jak i sauny oceniamy przyzwoicie. Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości ,to jest on jak najbardziej zadawalający. Można się tam wybrać jako miłe zakończenie intensywnego dnia ☺
Ruiny zamku Chojnik
W niedzielę rano, po pysznym śniadaniu(na końcu wpisu, napiszę więcej o noclegu), wymeldowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę kolejnego celu. Niedziela miała nam upłynąć pod znakiem zamków. Pierwszym z nich był zamek w Chojniku. Położony w Jeleniej Górze, dokładnie w dzielnicy Sobieszowo. Z Karpacza jechaliśmy tam jakieś 30 minut. Zapłaciliśmy za parking 10 zł i ruszyliśmy czerwonym szlakiem na szczyt. Wchodząc na teren Karkonoskiego parku, musieliśmy oczywiście zapłacić również za wstęp. Warto pamiętać, że aby zwiedzić ruiny, należy kupić osobny bilet, który kosztuje 7 zł. Płatność tylko gotówką, także tych opłat jest całkiem sporo. Trasa na zamek zajęła nam około 35 minut, idąc spacerkiem przez las. Trud wędrówki wynagradza nam piękna panorama.
Chociażby dla tego widoku, warto pozwiedzać
zamek. Ponoć, odbywają się tam pokazy rycerskie. Zamek został zbudowany już w
XIV wieku przez księcia Bolka, mimo upływu lat, ruiny są naprawdę w dobrym
stanie.
Zamek Książ w Wałbrzychu
Naszym
ostatnim celem był Zamek Książ w Wałbrzychu. Ja nigdy tam nie byłam, ale M.
bardzo polecał, więc długo się nie opierałam. Generalnie na zwiedzanie
tamtych rejonów pasowałoby przeznaczyć
cały dzień, ale my niestety nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Opcji dla
zwiedzających jest kilka. Najbardziej podstawowa wersja- to zamek z audio przewodnikiem
+ palmiarnia. Cena takiego biletu to 39 zł.
Zakupu można dokonać również online. Inne wersje zawierają np.
zwiedzanie podziemi, starej kopalni, czy mauzoleum. My zwiedziliśmy zamek i
ogrody zamkowe. Do palmiarni nie udało nam się podjechać (ale to już kolejny
argument za tym, żeby kiedyś tam wrócić). Generalnie mnie zwiedzanie z audioprzewodnikiem
bardzo odpowiada, możemy sobie wybierać ciekawsze eksponaty i o nich posłuchać,
a z innych zrezygnować. Najbardziej
zapadła mi w pamięć wystawa pt. „Książ od kuchni”, która ma niejako dwojakie
znaczenie. Z jednej strony ukazuje codzienne życie w zamku, ale sam tytuł
wystawy związany jest z jego autorem. Zdjęcia wykonywał nadworny kucharz
Hochbergów-Luis Harduin. Wrażenie robi tez wielka sala reprezentacyjna, również
pod względem symetrii. Na pierwszy rzut oka nie jest taka widoczna, ale
wsłuchując się w informację, dostrzegamy zdecydowanie więcej. Warto zajrzeć też
do ogrodów, są bajkowe, mają swój romantyczny klimat. Sami spójrzcie.
Gdzie zjeść?
My
polecamy dwie miejscówki, jeśli chodzi o gastronomię. Pierwsza z nich to włoska
restauracja Albero. Tu na szczególną
uwagę zasługują wina ☺ Nie dostaniemy karty z dostępnymi
gatunkami, ale kelnerzy chętnie sami zaproponują, dobierając smak, do potrawy.
Kolejne, warte uwagi miejsce, to Chata Karkonoska. Już sam wystrój robi pozytywne wrażenie, to wielka drewniana chata. Na pewno odbywają się w niej imprezy okolicznościowe, bo przestrzeń jest ogromna. Można tam spróbować lokalnych potraw czy trunków, ale my zdecydowaliśmy się na klasyczny polski obiad. A, żeby nie umrzeć z głodu (choć czas oczekiwania nie był długi), zostaliśmy poczęstowani domowymi wyrobami-chlebem, smalcem i ogórkiem kiszonym. W jednym i drugim miejscu, było smacznie!
Nocleg
My
wynajęliśmy pokój w Pensjonacie Złoty
Widok na ulicy Sarniej. Nie jest to w samym centrum, ale nie kierowaliśmy
się tym. Cena za dobę dla jednej osoby
to około 80 zł. Wybraliśmy też troszkę
większy z możliwych pokoi dla dwóch osób. Polecamy za standard, miłą obsługę
oraz pyszne śniadania. Wybór był naprawdę duży.
Rocznicowy
wyjazd uważamy zdecydowanie za udany. To był bardzo intensywny czas, ale z
ręką na sercu, możemy powiedzieć, że polecamy. Żadna z atrakcji nas nie
zawiodła, jedyną przeszkodą była pogoda, ale wszystkie założone cele, udało nam
się zrealizować. No i, przy mojej kiepskawej odporności, udało się nie
zachorować. To kolejny dowód na to, że warto podróżować!
Już się nie mogę doczekać gdzie będzie kolejna rocznica 😃
OdpowiedzUsuńJa też :D ale mam nadzieję, że jeszcze kilka podróży przed rocznicą się odbędzie :)
UsuńMnie wciąż niezmiennie zdumiewa ten Ogród Japoński- w życiu bym nie pomyślała, że mamy takie miejsce w Polsce, więc fajnie, że odkrywasz takie perełki 🙈 Już wiem, że jak będę gdzieś się wybierać, to najpierw zapytam Ciebie o zdanie 😄 A nawiązując do ostatniego akapitu i tego, że cen nie ma w karcie- to czy nie zdarzyła Wam się sytuacja, że kelner celowo wybrał Wam jakieś drogie wino? 😨
OdpowiedzUsuńNieskromnie przyznam, że udało mi się już komuś podsunąć jakiś pomysł podróżniczy :) to nam się nie zdarzyło, ale raz kelner nam wybrał tak wzmacniane wino, że już po jednym kieliszku ledwo wyczołgaliśmy się z restauracji :o
UsuńHahaha, wyczuł że mocni zawodnicy! 😂😂
UsuńHahaha, wyczuł że mocni zawodnicy! 😂😂
UsuńPrzecinił nas 😅
UsuńWłaśnie ja też najbardziej napaliłam się na ten ogród japoński, więc na pewno wpisuję na listę 🤩. Nieźle Ci idzie opisywanie wszystkich miejsc, czyta się to jak od tamtejezego przewodnika, więc jestem pod wrażeniem 🤔
OdpowiedzUsuńOgród Japoński polecam mega! A najlepsze jest to,że wynalazlam to,przeglądajac ulotki z atrakcjami 😁
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Karpacz i okolice. Ale jakoś zawsze trafiam tam zimą. Może w tym roku latem się uda ;) Super blog, dobrze, że dzięki insta tutaj do ciebie trafiłam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa i komentarze! 💞 Karpacz w ogóle teraz jest ponoć bardziej popularny niż Zakopane 🙊trzeba uważać na tłumy 😁
Usuń