Dłużej czekać nie będę…czyli weekendowe zwiedzanie Słowenii

    Czy grudniowy wieczór jest odpowiednim momentem żeby zacząć wspominać słoneczne wakacje? Mam nadzieję, że tak. To czas by w końcu ruszyć z długo planowanym projektem-blogiem. Na początku miał to być blog stricte podróżniczy, ale znajdziecie tu jeszcze wpisy o mojej drugiej wielkiej pasji-czyli książkach. Przynajmniej taki jest plan :) Dłużej nie zamierzam zwlekać i zabieram was na wycieczkę po Słowenii. Krótką, bo zajęła nam ona półtora  dnia i już wiem, że jest to zdecydowanie za mało, żeby zwiedzieć Słowenię. Dlaczego? Sprawdźcie sami i rozgościcie się.

    Słowem wprowadzenia, jak to się  w ogóle stało, że znaleźliśmy się właśnie tam. Dwa lata temu mój dobry znajomy, podzielił się ze mną informacją, że myśli na temat studiów zagranicznych. Chciałby wyjechać na Erasmusa, a że studia już prawie na finiszu, to rzutem na taśmę, zaaplikował. Wielkich przeszkód nie było, formalności dopięte, można było się pakować. Destynacja: Lublana. I szczerze, kiedy powiedział mi, gdzie konkretnie jedzie, pomyślałam „Słowenia? Przecież tam nic nie ma.” Oczywiście grzecznie pogratulowałam i życzyłam powodzenia, aczkolwiek entuzjazmu aż tak bardzo nie podzielałam. No bo, z czym nam kojarzy się Słowenia? Trochę podobna nazwa do Słowacji, więc może tez jakieś góry? Pasjonaci skoków narciarskich powiedzą pewnie, że z Planicą – i słusznie. Dzięki opowieściom, zdjęciom, filmom, zmieniałam zdanie na temat nie tylko Lublany, ale również całej Słowenii. I tak przy kawie, dopytując nie tylko o wrażenia, polecane miejsca, jak również o tym jak wyjazd za granicę zmienia człowieka  (to jest  w ogóle bardzo ciekawa kwestia), postanowiłam-chcę tam pojechać. Oczywiście pod rękę z moim życiowym kompanem. Wtedy do głowy by mi nie przyszło, że  minie zaledwie kilka miesięcy i faktycznie tam wylądujemy.  Na wakacje planowaliśmy Czarnogórę, która ostatecznie przez pandemię, nie doszła do skutku. Wybraliśmy zatem Chorwację, do której dostaliśmy się samochodem. A skoro jest się mobilnym, można by zrobić gdzieś przystanek… Wiedeń był niedawno, Budapeszt też już kiedyś był... Udało mi się przekonać znajomych i M, aby wracając, zwiedzieć Słowenię.

    Zwiedzanie rozpoczęliśmy od porządnego śniadania. Jak się łatwo domyślić, miejscówki zarówno do zjedzenia, jak i zwiedzania, mieliśmy z polecenia. Ale dziś, mogę polecić je i ja. Przespacerowaliśmy się po starym mieście i wybraliśmy się na zamek, położony na wzgórzu. Auto zaparkowaliśmy około 700 m od centrum- w niedzielę parking jest bezpłatny. Na zamek wjechaliśmy windą, można też wejść na nogach. Zwiedzanie jest darmowe, z wyjątkiem wieży oraz wystaw. Poza tym, możemy pochodzić po dziedzińcu, zejść do lochów, czy zobaczyć kaplicę. Ze wzgórza rozciąga się również bardzo ładna panorama miasta. Sam plac zamkowy jest dość nowoczesny- znajdują się tam kawiarnie, restauracje. Osobiście jestem fanką bardziej naturalnych klimatów. Nie wszędzie korzystanie z najnowszych technologii(mówię tutaj o komiksowych legendach, które można zobaczyć na wystawach w zamku) zawsze wpływa pozytywnie na wrażenia estetyczne turysty.

    Następnie zwiedziliśmy katedrę świętego Mikołaja oraz kościół Franciszkanów. Za wstęp do katedry zapłaciliśmy chyba 2 euro (jeśli mnie pamięć nie myli ;)) ale można oszczędzić i zajrzeć tam w czasie Mszy .Aczkolwiek, trzeba pamiętać, że zwiedzanie jest wtedy mocno ograniczone. Oba kościoły w środku są do siebie nieco podobne. Kościół Franciszkanów wyróżnia się tym, że jest na zewnątrz różowy, więc to dość specyficzny kolor jak na budowlę sakralną. Przed kościołem Franciszkanów znajduje się plac z ciekawą fontanną. Trzeba zmierzyć się z zagadką, skąd dokładnie leci woda. Jest to zabawa dla dużych i małych :) Do samych kościołów warto zajrzeć, katedra jest kolejną z wizytówek tego miasta. 

    Kolejnym naszym przystankiem była kawiarnia z najpiękniejszym widokiem na Lublanę. Wymieniam ją tutaj, a nie odsyłając z innymi knajpkami, ponieważ zdecydowanie musi znaleźć się na Waszej liście. To Cafe Nebotick .Znajduje się na  dachu potężnego wieżowca. Aczkolwiek nie martwcie się, ceny są przystępne, choć wchodząc do środka budynku ma się przez chwilę zgoła odmienne wrażenie. Zamiast zachęcać słownie, łapcie ujęcie z tej cudownej kawiarni. Lubię pić kawę w takich nietypowych miejscach.


 

    W Lublanie znajduje się też dużo mostów. Spacerując po starówce, możemy przyjrzeć się mostowi smoczemu czy potrójnemu. 



    Między jednym a drugim miejscem, znajduje się dużo kramów, nie tylko z pamiątkami, ale również z lokalnymi przysmakami. My zatrzymaliśmy się przy jednym i zjedliśmy zavitek czyli strucle z owocami. Warto spróbować!

    Kończąc wizytę w Lublanie, muszę dodać, że jest to również miasto smoków. Smoczy most wyróżnia się właśnie figurami smoka, ale tę postać można spotkać w wielu miejscach. Od wystaw na zamku przez sklepy pamiątkowe. Ponoć w starożytnych czasach, na brzegu rzeki Lublanicy, czyhał groźny smok. Kiedy założyciele miasta (wg. legendy Jazon i Argonaci) pokonali swojego przeciwnika, postanowili osiedlić się w tym miejscu.  Być może trzeba by było zapytać jakiegoś Słoweńca o dokładne znaczenie i pochodzenie tego symbolu. Jedno jest pewne, tak popularny jak smok wawelski-to nie jest. ;)


    Naszym kolejnym przystankiem było jezioro Bled. To jedno z najpopularniejszych miejsc w całej Słowenii. I nie dziwię się. W piątek dane nam było zobaczyć Jeziora Plitvickie, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie i myślałam, że długo nie zobaczę czegoś równie pięknego. Pomyliłam się- wystarczyło kilkanaście godzin i znalazłam się w kolejnym cudownym miejscu. Jezioro ma swój piękny klimat, leży u podnóża gór, a pośrodku znajduje się mała wysepka. Na niej usytuowany jest mały  kościółek do którego można dopłynąć, wypożyczając łódkę. My niestety nie mieliśmy tyle czasu, wybraliśmy spacer wokół jeziora.



 

    Przy jeziorze znajduje się też jedna mała plaża, ale ludzie kąpali się nie tylko w tym miejscu ;) Można też przysiąść na kawie, w kawiarniach blisko jeziora, czy wypożyczyć rower. Generalnie rozrywek jest dużo-dla młodszych i starszych turystów. Spędziliśmy się tam około 3 godziny i to zdecydowanie za mało, jezioro Bled nie tylko mnie urzekło.

    Wracając do Polski, zahaczyliśmy jeszcze o miejscowość Maribor. Tam zatrzymaliśmy się na kolację w pizzerii Toscana. Polecam przede wszystkim za miłą obsługę, która doradziła nam gdzie konkretnie przekroczyć granicę :) http://www.toscana-mb.si/ Nie ma menu po angielsku, ale kelnerzy bardzo dobrze posługują się tym językiem, więc nie będzie problemu w dogadaniu się.

    Śniadanie w Lublanie jedliśmy w Forum. I było to najbardziej “cheat mealowe” śniadanie, jakie jadłam :) Serwują zarówno śniadania na słodko(naleśniki) jak i na słono(głównie omlety, ale można też zamówić dobrego burgera :)) Za śniadanie dla 4 osób z napojami zapłaciliśmy 150 zł. Przypominam, że popołudniową kawę koniecznie trzeba wypić w Nebotnicku  :)

    I kończąc już naszą zbyt krótką przygodę po Słowenii, dzielę się z Wami jednym przemyśleniem. Za mną już wiele podróży( a i w sekrecie zdradzę, że kilka wpisów roboczych też...;)) .Tworząc ten wpis, pierwszy raz poczułam ogromny sentyment do tego miejsca. Przeglądając zdjęcia z pięknego jeziora czy z zadbanej Lublany, pojawia się we mnie myśl „Kurczę, kiedy będę mogła tam znowu pojechać?”. Kocham podróżowanie właśnie za takie momenty jak ten.

14 komentarzy:

  1. Czy jestem pierwsza? Jupiii 😍 Piękny blog i piękne zdjęcia :) Mam małe deja vu, chyba już miałam okazję co nieco słyszeć o tej wycieczce :) I moje ulubione zdjęcie Piratki z Karaibów! ❤️ Daję suba i z niecierpliwością czekam na recenzję książki, którą sama Ci poleciłam! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja też na pewno będzie, czekaj cierpliwie! Bardzo dziękuję za miłe słowa i nieocenione wsparcie :*

      Usuń
    2. Ja teraz czekam na jakąś wzmiankę o Lanckoronie, raz się tam wybrałam i nie udało nam się wiele zobaczyć, może Tobie udało się odkryć tam jakieś fajne miejsca 😊

      Usuń
    3. Będę stopniowo odkrywać karty 🤭

      Usuń
  2. Mega wpis ♥️czekam na następne !

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo :) Tyle się nasłuchałam o przymiarkach do napisania o podróżach i w końcu się doczekałam . Serce się raduję czytając jakie masz pasje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to Ty mi podsunęłaś ten pomysł :) <3

      Usuń
  4. Muszę się bardziej mobilizować do czytania na bieżąco, bo mega inspirujący wpis i się rozmarzyłam 😍. Masz talent moja bff, obyś tak dalej się rozwijała, bo talentów masz jeszcze wiele 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz informowana na bieżąco o wpisach,nie martw się 🥰 dziękuję za miłe słowa🤩

      Usuń
  5. gruszekpietruszek09 grudnia, 2020

    Zdjęcia pierwsza klasa, musimy koniecznie wybrać się wspólnie na zwiedzanie! Dostaniesz fuchę przewodnika ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie! My już tam coś zaplanujemy fajnego :D

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń