Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

czerwca 27, 2025

Przewodnik po Nowej Hucie

 Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Stwierdziłam, że warto czas, kiedy tych podróży jest troszkę mniej, poświęcić na aktualizację. Przede wszystkim skupić się na tym, co znam najlepiej. Już kiedyś miałam w planach zrobić taką serię wpisów o moim mieście, jest nawet taki post. No, ale potem temat trochę się rozmył. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej i pójdę za ciosem. Przez 25 lat swojego życia mieszkałam na Azorach, ale to po Nowej Hucie chcę Was dzisiaj wirtualnie oprowadzić. 

Zalew Nowohucki

Jest to jedno z moich ulubionych miejsc. Nie tylko w Hucie, ale w ogóle w całym Krakowie. Bardzo lubię tutaj spacerować. Zresztą, nie tylko ja. W ciepłe dni jest tu naprawdę sporo ludzi, ale od niedawna obok Zalewu znajduje się przystanek autobusowy. W końcu! Przedtem do podróży mpk, trzeba było doliczyć przynajmniej 15-20 minut spaceru. 

 Obejście zalewu średnio zajmuje nam jakieś 25 minut, wliczając przerwę na pamiątkową fotkę, czy zakup kawy na wynos. Jest tu szereg atrakcji. Mamy całkiem fajną i wydzieloną strefę gastro. Oprócz wspominanej wyżej budki z kawą, są lody, gofry, zapiekanki, hot-dogi. 

Nieco dalej jest też foodtrack z frytkami belgijskimi i kiełbaska z grilla. Frytki często sprzedają osoby niepełnosprawne. Zajrzyjcie tam. Nad zalewem działa też tężnia. Nie jest zbyt duża, a przez to często obłożona. Przy tężni znajduje się kilka ławeczek. Tuż obok są dwa boiska do siatkówki plażowej. A na przeciwko kawałek plaży z zadaszonym pomostem.

 Jakby tego było mało, to troszkę dalej jest siłownia plenerowa, zacieniony plac zabaw, boisko do koszykówki i sensory do sterowania fontannami. Wokół zalewu porozstawiane są tablice informacyjne. Można też kupić ziarenka dla kaczek, których też tutaj nie brak. Zalew zdecydowanie polecam i krakusom i turystom. 

Dworek Jana Matejki

Tuż obok Zalewu, znajduje się Dworek Jana Matejki. To tu kiedyś pracował jeden z najsłynniejszych polskich malarzy. To taka typowa wiejska rezydencja z dobudówka. Jest otoczona małym parkiem. Od 1966 mieści się tutaj muzeum. Matejko kupił dworek za pieniądze, które zarobił na sprzedaży obrazu "Stefan Batory pod Pskowem". Następnie wyremontował go, według własnej wizji. Nieco wcześniej, dworek był w posiadaniu Hugo Kołłątaja. O jednym i drugim więcej przeczytamy, przy okazji wizyty w muzeum. Jeśli jednak, nie ciekawią Was muzealne eksponaty, warto chociaż podejść pod dworek i przespacerować się po okolicy.

Zalew Zesławice

Czy wiedzieliście się, że w Hucie mamy dwa zalewy? To było kolejne miejsce, które mnie zachwyciło. A tym bardziej, kiedy odwiedziłam je pierwszy raz. Teraz niestety sporo tam remontów w okolicy, ale na popołudniowy spacer wciąż jest ok! 

To dwa sztuczne zbiorniki, które zostały utworzone w latach 50 ubiegłego wieku. Powstały w celu zapewnienia dostępu do wody pitnej mieszkańcom okolic. Dzisiaj można spotkać tu wielu wędkarzy, biegaczy, czy po prostu spacerowiczów. Nie ma tu tak rozwiniętej architektury, jak przy Zalewie Nowohuckim. I dopóki nie było w okolicy budowy, panował tu taki sielski i naturalny klimat. Niestety to się trochę zmieniło, ale i tak lubimy tu zaglądać. Na miejscu dość duży parking. 

Kombinat

Słyszysz Nowa Huta i jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie? Kombinat, czy Plac Centralny? A może coś zupełnie innego? Kiedyś ta dzielnica uchodziła za bardzo niebezpieczną, ale jeśli mogę być szczera, to na Azorach doświadczyłam większych zagrożeń. Budowę Kombinatu rozpoczęto w 1950 roku, a za oficjalny dzień otwarcia uznaje się 22 lipca 1954 roku. Huta produkowała ogromne ilości stali. Była jednym z największych producentów w Polsce. Dzisiaj dużo się mówi o całkowitym zamknięciu Kombinatu. Wszystko ze względu na wysokie ceny energii w 2019 wygaszono wielki piec. Co będzie dalej? To się okaże. Jeśli chodzi o zwiedzanie kombinatu, to niestety wciąż jest przed nami. A wszystko dlatego, że nie można wejść tak z ulicy, tylko trzeba wcześniej zarezerwować bilet. Terminów też wcale nie jest dużo, ale odsyłam Was po prostu do strony, na której wszystko jest na bieżąco podawane. Teraz korzystamy ze słoneczka, ale w zimie mam zamiar zaktualizować ten wpis. Trzymajcie mnie za słowo! 

Przylasek Rusiecki

Pora na miejsce, które kilka lat temu przeszło prawdziwą metamorfozę! Co więcej, wciąż zmienia się na plus i zyskuje na popularności. Chodzi oczywiście o Przylasek. Kiedyś było to zwykłe kąpielisko, które kojarzyło mi się z syfem. Dzisiaj jest tu o niebo lepiej. Po przebudowie pojawił się tutaj spory, strzeżony parking, sieć drewnianych pomostów, toalety, przebieralnie, boisko do siatkówki plażowej, plac zabaw. 

A od niedawna jest tu też przystanek pkp, więc można przyjechać na Przylasek pociągiem. Podróż z dworca głównego zajmie Wam mniej niż 30 minut. A parking tani nie jest, bo ponoć rok temu kosztował aż 40 zł! Teraz jest o połowę taniej, ale to i tak wciąż dość dużo. No i tych miejsc nie ma jakoś szalenie dużo. W wakacje są tutaj puszczone dodatkowe autobusy. My zazwyczaj przyjeżdżamy tutaj pospacerować, a nie popływać, ale drewniane pomosty nadają temu miejscu unikalny klimat. Często spotykamy tu fotografów na sesjach plenerowych. A niedawno obeszłyśmy z Mamą i Marysią całe kąpielisko dookoła. Zajęło nam to godzinkę, wliczając czas na poszukiwanie zaginionej skarpetki. 😉

Łąki Nowohuckie

Po przeprowadzce tutaj, zdziwiłam się ile tu jest zielonych miejsc. Serio, ta dzielnica jest niedoceniana! Zazwyczaj spacer na Łąki zaczynam przy Placu Centralnym, a dokładnie za Nowohuckim Centrum Kultury. Można też przejść koło Szkoły Muzycznej. To dobra opcja dla osób z wózkiem. Raczej bez większych problemów przespacerujecie się po łąkach z Waszymi pociechami. Momentami ścieżka jest szutrowa, czy pojawią się wystające kamyczki, ale dacie radę.

 Droga asfaltowa biegnie wzdłuż łąk, ale tylko do terenu Szpitala Żeromskiego. Później jest dość strome zejście w dół i wspomniana wcześniej ścieżka szutrowa. Łąki to takie nasze błonia, bo teren jest ogromny - aż 57 hektarów. Przy asfaltowej ścieżce znajdziemy spory plac zabaw oraz stoliki z ławeczkami. Stamtąd rozciąga się piękny widok na Łąki. W sezonie jest tu też czynne ŁanCafe, ale o restauracjach opowiem na końcu. Taki spacer wokół Łąk nam średnio zajmuje godzinkę, półtorej. Aż mi się zachciało znów je odwiedzić. Mega polecam 😍

Plac Centralny i Aleja Róż

Nie bez przyczyny zapytałam wcześniej o miejsca, z którymi kojarzy Wam się Nowa Huta. Dla jednych to będzie Kombinat, a dla innych właśnie Plac Centralny i Aleja Róż. To jest dla mnie takie serce tej dzielnicy. Często też punkt spotkań z tymi, którzy mieszkają w miarę blisko. Budowę rozpoczęto w 1949 roku. Plany były bardzo ciekawe. Miało być to centrum idealnego miasta, z jednej strony teatr, z drugiej zalew. Mnóstwo punktów usługowych na zamkniętym terenie. Wyszło inaczej, ale jest to zdecydowanie architektoniczna perełka Huty, jak i całego Krakowa. 

Nie można pominąć tutaj o takiej głównej ulicy na Placu, czyli Alei Róż. W 1973 stał tu pomnik Lenina, który zburzono w 1989 roku. Dwa lata temu Aleja Róż przeszłe renowację i znów pojawiły się tutaj róże. Zrobiło się tu całkiem przytulnie. 



Nowohuckie Centrum Kultury

A skoro już jesteśmy w centrum Nowej Huty, to muszę wspomnieć też o NCK-u. To duży ośrodek kultury, który wybudowano w 1983 roku. Oczywiście, później przeszedł kilka renowacji, by wyglądać, tak jak dzisiaj. W NCK-u dzieje się dużo ciekawych rzeczy! Są koncerty, spektakle, wystawy, zajęcia. W lecie sporo tu imprez plenerowych. Całkiem niedawno odbywały się Dni Nowej Huty, polecam Wam szczególnie wtedy tu zajrzeć. Natomiast w zimie jest tu lodowisko, które cieszy się naprawdę sporym zainteresowaniem. Na nudę w Hucie nie narzekamy. 😊

Schrony w Nowej Hucie

Powoli zmierzając ku końcowi, nie mogę zapomnieć o schronach w Nowej Hucie. Z tym, że sprawa jest teraz nieco skomplikowana. Po pierwsze, znów biję się w pierś, że zwiedziliśmy tylko jeden. A po drugie, całe Muzeum Nowej Huty jest aktualnie w remoncie. Zakończenie zaplanowano w 2028, więc jeeeszcze trochę! Do Waszej dyspozycji jest schron na osiedlu Szkolnym 37. Znajdziecie tutaj makietę wzorcowego schronu, a także sporo informacji o samym instynkcie przetrwania. Wizyta w takim miejscu daje do myślenia. 


Kopiec Wandy

Już mi się wydaje, że mogę skupić się na tematyce kulinarnej, kiedy nagle przypominam sobie o kolejnym miejscu. No serio, Huta ma sporo do zaoferowania. Kolejną ciekawą atrakcją jest Kopiec Wandy. Kiedy myślimy o kopcach, to w głowie przewija się przede wszystkim Kopiec Kościuszki, Piłsudskiego i Kraka. A co z Kopcem Wandy? Jest oddalony od centrum miasta, trochę mniejszy. Jednak, czy widok z niego jest gorszy? Według mnie, absolutnie nie! Ze względu na aktualny remont S7, polecam Wam przyjechać tutaj MPK. Wysiadacie na przystanku Kopiec Wandy i skręcacie w lewo. Do pokonania na początek kilka stopni, a później niedługa wędrówka na szczyt. Pod Kopcem znajdują się ławeczki, ale ogólnie jest tu bardzo dziko. I ja za to najbardziej lubię to miejsce. Dawno tam nie byłam, sama sobie właśnie narobiłam ochoty na spacer na Kopiec. A co! 

Co jeszcze warto zobaczyć w Hucie?

  • Mój ulubiony - Klasztor w Mogile. To tu znajduje się Kaplica Pana Jezusa, a tam relikwie Krzyża Świętego. To miejsce wielu pielgrzymek. Tutejsza tradycja mówi też o obejściu na kolanach ołtarza w Kaplicy. To akurat nie powinno nikogo dziwić, bo obowiązuje ona w wielu innych miejscach, np. w Kalwarii. Oprócz Bazyliki, warto zajrzeć do pięknego drewnianego kościoła św. Bartłomieja. 
  • Lasek Mogilski - W pobliżu Klasztoru, znajduje się niewielki lasek. Są tu asfaltowe alejki, ławeczki, a w samym środku mała kaplica. W maju odbywają się tu nabożeństwa majowe. Lubię to miejsce, bo tu również można uciec od miejskiego zgiełku. Sporo takich w Hucie.
  • Arka Pana. To by było niesprawiedliwe dla historii Nowej Huty, gdybym nie wspomniała o jeszcze jednym kościele. Myślę, że to kolejny symbol tej dzielnicy. Był pierwszym, nowo zbudowanym kościołem w Nowej Hucie. Na uwagę zasługuje też nietypowy kształt świątyni - łódź.
  • Plac Bieńczycki. Krakusy robią zakupy na Kleparzu i Placu Imbramowskim. A gdzie robią je mieszkańcy Nowej Huty, którzy do centrum mają daleko? No właśnie na Placu Bieńczyckim. Są tu świeże owoce, warzywa, kwiaty. Z pustymi rękoma stąd nie wyjdziecie! 
  • Murale. Nowa Huta to też street art. Jeśli lubicie takie spacery, to polecam poszukać Wam murali na Ujastku, przy NCK-u, albo Klubie Jędruś. 
  • Muzeum Gier Wideo i Wrotki. Macie ochotę na podróż w czasie? Albo szukacie alternatyw na niepogodę? Zapraszam na Centralną. Ostrzegam, z muzeum ciężko Wam będzie wyjść, więc polujcie na bilet open. Podsyłam link do ich stronki. 



Gdzie na kawę w Nowej Hucie? 

Jak się chwilę nad tym zastanawiam, to jednak jest kilka fajnych kawiarni w Hucie. Moje ulubione miejsce na kawę i ciastko to Klubokawiarnia przy Teatrze Ludowym. Desery mają naprawdę przepyszne i ceny są rozsądne. W sezonie działa mają tutaj ogródek. Drugim fajnym miejscem jest Cafe Nowa na os. Zgody 7. To miejsce spodoba się przede wszystkim molom książkowym. Niestety w środku jest mało stolików, ale i tak warto spróbować. I przy okazji kupić jakąś książkę, wiadomo! 

A jeśli ktoś na wakacyjnych wyjazdach, ale nie tylko, trzyma dietę, to niech wpadnie do FitCake Nowa Huta. Zdrowe wersje popularnych deserów, a także coś z myślą o tych, którzy mają jakieś alergie pokarmowe. Fajny wystrój, smaczna kawa. Kawiarnia znajduje się niedaleko Placu Centralnego.

Gdzie i co zjeść w Nowej Hucie?

Jest kilka kultowych miejsc, które trzeba odwiedzić. Pierwszym, które przychodzi mi na myśl, są kiełbaski spod NCK-a. To Maxi Grill. Nie wierzyłam Matiemu, że kiełbaska stąd jest lepsza, niż ta słynna przy Hali Targowej. Ale jednak! Spróbujcie i sami zrozumiecie. Oprócz kiełbaski, można tu dostać burgera, karkówkę, frytki, a nawet oscypka. My jednak zazwyczaj klasycznie. 😎A może kurczak z rożna? Jeśli najdzie Was smak, to koniecznie wybierzcie się do budki niedaleko Domu Handlowego Wanda. Smak nie do podrobienia, a i cena przystępna. Jeśli nie jesteście fanami street food-u, to oprócz wspomnianej wyżej Klubokawiarni, polecam Wam jeszcze Trattorie Zieloną. To typowa włoska restauracja, krótkie menu, świeże i również w normalnych cenach. Na drinka możecie wpaść do Centralki, albo do B7. To drugie miejsce warto odwiedzić ze względu na nietypowy wystrój. 

No to komu zrobiłam smaka na taką podróż do Huty? 




Read more »
o czerwca 27, 2025 0
Podziel się!
Starsze posty

czerwca 02, 2025

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

 Niech Was nie zmyli ten tytuł. Książki, które przeczytałam przez te dwa miesiące nie miały za wiele wspólnego z wiosną. Prywatnie i podróżniczo dużo się działo i nie wyrobiłam się z podsumowaniem miesiąca. Dlatego dziś o książkach, które przeczytałam tej wiosny. Było naprawdę ciekawie, zapraszam! 


1. Rezydencja Konstancin

To miał być zwyczajny dzień. Pozornie idealne życie miało toczyć się swoim rytmem. Niestety, wszystko zmienia jedna wiadomość. Anna Klara i Alicja. Obie z wyższych sfer, mieszkające na prestiżowym osiedlu w Konstancinie. Co je łączy? Obie tracą synów w jednym momencie. Jeden z nich został zamordowany, a drugi zatrzymany za morderstwo. Jak to możliwe, skoro znali się całe życie? Byli przyjaciółmi. Co poszło nie tak? Takie pytanie zadaje sobie jedna i druga matka. Ciężko na nie odpowiedzieć bez wyrzutów sumienia, bo wraz z fabułą poznajemy przeszłość tych dwóch chłopaków - Filipa i Jędrka. Okazuje się, że ich idealne życie było tylko z pozoru idealne. Pieniądze, luksus, wysoki standard nigdy nie wynagrodzą dziecku braki uwagi, miłości, skupienia tylko na sobie. Historia opowiedziana z kilku perspektyw budowała napięcie i rozbudzała ciekawość. Taką wisieńką na torcie był wątek sprzątaczki z Ukrainy, Tani. Widziała, jaki naprawdę był Filip, jaki był jego ojciec. Anna Klara jest przepełniona nienawiścią, która ją napędza do działania. Szuka winnego, by nie skupiać się na swojej wychowawczej porażce. Alicja jest załamana, bo jej ukochany syn nie chce mieć z nią nic wspólnego. Przyznał się do winy, choć sam do końca nie wie, jak to się stało. Naprawdę wciągnęła mnie ta książka. Dawno nie recenzowałam czegoś tak dobrego. Polecam! 9/10



2. Przestań, proszę

Moja miłość do podcastów kryminalnych nie słabnie. Dalej moim nr 1 są Sceny Zbrodni. I tak, kiedy odsłucham odcinek z Krystianem Solarzem, kupiłam jego najnowszą książkę. Nie wiem, nawet jak to wytłumaczyć, ale coś mnie w nim zaciekawiło. Sposób w jaki opowiadał, o swojej pracy policjanta, ale też to, że główny bohater jego książki jest podobny do niego. Postanowiłam go poznać. I Floriana Gaderle i Krystiana Stolarza. Jakie to było dobre! Choć temat piekielnie trudny. W mieście giną dzieci. Jedno popełnia samobójstwo, rzucając się pod pociąg, Wkrótce potem, zostaje odnalezione ciało małej dziewczynki. Wygląda jakby spała. Na pierwszy rzut oka, żadnych ran. Jednak to, co wychodzi podczas sekcji, mrozi krew w żyłach. Mnóstwo siniaków, ran, blizn po przypaleniach. Dziewczynka przez bardzo długo była ofiarą przemocy domowej. Badania wykazują duże stężenie narkotyku. Śledztwo prowadzi Gaderla, dla którego ta sprawa jest czymś więcej, niż jedną z wielu. Sam ma za sobą mroczną przeszłość. Taką, z którą do tej pory sobie nie poradził. Pomaga mu Zuzanna Macieszko. Jest nowa w wydziale. Jej start nie w policji nie jest łatwy. Oprócz trudnego śledztwa, trafił jej się naprawdę zamknięty w sobie, partner. Czy uda im się rozwiązać tę sprawę? Ofiar wciąż przybywa, a teraz zagrożony jest też ktoś ważny dla Gaderli. Czy zdążą? Ta książka była trudna, mocna, wciągająca, smutna, prawdziwa. Wszystko jednocześnie. Przybijam sobie piątkę za moją śledczą intuicję, która mnie akurat w tej historii nie zawiodła. I cóż, naprawdę polubiłam i pana Floriana i pana Krystiana. Ciąg dalszy, w jakimś sensie, nastąpi. 😏 10/10


3. Pokusa Diabła

Naszła mnie ochota na kolejną część przygód Kuby Sobańskiego. Zazwyczaj jest tak, że po każdym tomie robię sobie odpoczynek. Czasem krótszy, czasem dłuższy. A teraz, po tej siódmej części, mam ochotę od razu sięgnąć po ósmą! Tak mnie jakoś wciągnęło. A co dokładnie? Kuba wiedzie spokojne życie z ukochaną u boku. Kariera Dony nabiera tempa. W mieście grasuje seryjny morderca, którego prasa okrzyknęła "Mimem". Dlaczego? Jego zbrodnie są podobne do tych, które dokonał Rzeźnik Niewiniątek. Nikodem, bo to o nim mowa, zostaje złapany. To właśnie Dona zostaje jego obrońcą. Dla niej to ogromna szansa na rozwój. Ta sprawa jest bardzo medialna, ale czy uda jej się wybronić mordercę? Proces jest poszlakowy. Kuba wie, że to nie Mim stoi za wszystkimi przypisanymi mu morderstwami, ale musi zostawić to dla siebie. Oprócz tych problemów, musi zmierzyć się jeszcze z własnymi demonami. A te, wcale o nim nie zapomniały. Przez swoją nieuwagę, daje się omamić swojej klientce. Angelika opracowała dokładny plan, jak zaszantażować Sobańskiego. A ten widzi w niej podobieństwo do Soni. Postanawia się zemścić i ta wizja przysłania mu wszystko inne. Również to, że Dona zaczęła własne śledztwo. Chce się dowiedzieć, kim naprawdę jest jej ukochany. Daję 10/10. 


4. Nie kłam

Trochę się zachłysnęłam twórczością Freidy McFadden. Pomoc Domowa była świetna. Bardzo podobała mi się pierwsza i druga część. Trzecia trochę mniej, ale nie była zła. Natomiast z innymi książkami już nie było tak kolorowo. Tutaj początek był naprawdę obiecujący, ale coś poszło nie tak. Tricia i Ethan to młode małżeństwo. Spotykają się nieco ponad rok i w tym czasie zdążyli się zaręczyć i pobrać. Teraz szukają miejsca, w którym mogliby na dobre rozpocząć życie małżeńskie. Tricia znalazła ogromny dom na odludziu. Kiedyś należał do znanej psycholog, ale ta kilka lat temu zaginęła. Do dzisiaj nie wiadomo, co się z nią stało. Razem z Ethanem jadą oglądnąć dom. Niestety na miejscu nie zastają nikogo. Agentka, z którą się umówili, nie pojawia się. Trudne warunki pogodowe sprawiają, że muszą spędzić noc w tym opuszczonym domu. Jakby tego było mało, żadne z nich nie ma zasięgu. Utknęli. Tricia rozgląda się po domu i znajduje ukryte pomieszczenie. W pokoju jest mnóstwo kaset z nagraniami z sesji terapeutycznych. Ciekawość bierze górę i przesłuchuje jedną, a potem kolejną i kolejną. Nie wie, że te nagrania doprowadzą ją do prawdy o zaginięciu doktor Hale. I naprawdę ten wątek psychiatry bardzo mi się podobał, łącznie z transkrypcjami. Niestety zakończenie jest dla mnie przekombinowane, mocno naciągane. Pogubiłam się, kto jest kim. Chyba pora odpocząć od tej autorki. Za styl i budowanie napięcia daję 6/10. 


5. Uwierz jej

W kwietniu postanowiłam też sięgnąć po jednego z moich ulubieńców. Nie, tym razem nie chodzi o Mroza, a o Czornyja. To był dobry wybór. Poznajcie Antonię. Jej życie od samego początku nie jest usłane różami. Przy porodzie zmarła jej matka. Ojciec nigdy się z tym nie pogodził i zatapia smutki w alkoholu. Dla niego córka jest niepotrzebnym balastem, a to w połączeniu z alkoholizmem prowadzi do tragicznych wydarzeń. W ich wyniku Antonia trafia z deszczu pod rynnę. Teraz opiekuje się nią ciotka. Tworzą bardzo nietypową rodzinę, bo kuzyn Antonii jest niepełnosprawny. I przyznam, że budowanie tej relacji mnie osobiście wzruszyło. Antonia nie miała lekko w życiu, wychowana przez ojca alkoholika, potem przez ciotkę z depresją, wiecznie pominięta. W szkole nie należała do grona popularnych i lubianych. Była raczej tą, która sprawiała kłopoty. W końcu nikt nie pokazał jej, że można żyć inaczej. A mimo to, potrafiła naprawdę kochać. A dla miłości jest w stanie zrobić wiele. Chce przede wszystkim ochronić kuzyna przed seryjnym mordercą, który dziwnym trafem zaczyna deptać jej po piętach. Ta historia momentami była mocno pojechana, ale generalnie mnie wciągnęła. Ciekawe zakończenie. 8/10


6. Moja mroczna Vanesso

Dla mnie dobra książka to taka, o której długo pamiętam. Generalnie mam całkiem niezłą pamięć, ale przez dużą ilość lektur, często fabuły mi się zacierają. No chyba, że trafię na jakąś prawdziwą perełkę. Tak było w tym wypadku. Przeczytałam tę książkę na początku kwietnia i dalej pamiętam, o czym była. Pamiętam też, jakie emocje we mnie wzbudziła. Jejku, dawno się tak nie czułam. Oto Vanessa. Cicha, zamkniętą w sobie nastolatka. Jest jedną z wielu, ginie gdzieś w tłumie. Właśnie zaczęła nowy etap, naukę w liceum. Mieszka w internacie i wszystko jest dla niej całkowicie nowe. Lubi pisać, ponoć idzie jej to całkiem nieźle. Trafia na zajęcia z literatury. Ekscentryczny prowadzący oprócz jej talentu, dostrzega w niej coś jeszcze. To, że jest ładna. To, że jest zakazanym owocem. I tak zaczyna się ich (tu wpisz odpowiednie słowo) relacja. Na początku są to jakieś nieśmiałe zaczepki, by później stworzyć iluzję dojrzałego związku. Kim jest Vanessa dzisiaj? Czy w ogóle sobie z tym poradziła? Autorka genialnie zestawia te dwie bohaterki. Dziewczynkę i kobietę. Jedna z nich musi odpowiedzieć na pytanie, czy to był prawdziwy związek, czy po prostu została wykorzystana. Okazuje się, że nie była pierwszą. Prawda wyszła na jaw. Ofiary chcą sprawiedliwości, ale czy Vannesa postrzega siebie jako ofiarę? Naprawdę doskonały portret psychologiczny, zarówno głównej bohaterki, jak i tej czarnej postaci. Po prostu, przeczytajcie to! 11/10. 


7. Historie twórców cz. 4

A na koniec jeszcze coś nietypowego. Może ktoś akurat potrzebuje dodatkowej motywacji, impulsu do zmian. U mnie książka trochę czekała na swoją kolej, a szkoda! Na See Bloggers dostałam pierwszą część i bardzo mi się podobała, z tą było podobnie. Książka jest podzielona na trzynaście rozdziałów. Każdy z nich to rozmowa z jakimś twórcą. Ja kojarzyłam chyba tylko jedno, czy dwa nazwiska. Branże są totalnie różne, od tematów zdrowotnych przez fotografie aż do mody i prawa. Rozmówcy opowiadają o swoich początkach, pomysłach na przyszłość. Chętnie udzielają wskazówek tym, którzy są na początku tej drogi. Dla mnie, ciekawym spostrzeżeniem była wskazówka o inspirowaniu się zagranicznymi kontami. Momentami wychwalanie wydawnictwa Imker w rozmowach jest naciągane, ale nie odciągało to mojej uwagi od głównego tematu. Przyjemna lektura, w sam raz na balkonik. 7/10 


No to teraz, która książka Was najbardziej zaciekawiła?



Read more »
o czerwca 02, 2025 0
Podziel się!
Starsze posty

maja 12, 2025

Przewodnik po Budapeszcie

 Macie swoje ulubione europejskie miasto? Kiedyś powiedziałabym, że moim jest Praga. Potem dodałabym jeszcze Rzym. Dzisiaj stwierdzam, że bardzo lubię też Budapeszt. Przewodnik po Pradze i Rzymie już jest. Pora na stolicę Węgier. 


1. Wszystko, co musisz wiedzieć przed

  • Ile dni poświęcić na zwiedzanie?
Do każdej podróży trzeba się odpowiednio przygotować. Zacznijmy od tego, ile czasu potrzebujemy, aby zwiedzić najważniejsze zabytki w Budapeszcie? To oczywiście zależy, od intensywności i preferencji, ale uważam, że minimum to 2 dni. Zwiedzania od rana do nocy. 😀 Gwarantuję, że jeśli przeznaczycie na to miasto więcej czasu, nie będziecie się tu nudzić. My wróciliśmy do tego miasta po 9 latach i mamy po co przyjechać kolejny raz. 


  • Jak się poruszać po mieście?
My zazwyczaj wybieraliśmy spacer. Nasz hotel miał naprawdę fajną lokalizację, ale o nim opowiem pod koniec. Dziennie robiliśmy po 20k kroków, a w Budapeszcie spędziliśmy 4 dni. Komunikacja w mieście jest naprawdę dobrze skonstruowana. Za jeden bilet trzeba zapłacić ok. 4.5 zł. Jeśli podróżujemy więcej, warto rozważyć bilet dobowy. Jego koszt to 25 zł. Tutaj muszę też wspomnieć o Budapest Card. To karta, w cenie której zawiera się komunikacja, rejs, wstęp do wielu miejsc. Odsyłam po więcej info tutaj. 

  • Czym płacić?
Najlepiej mieć ze sobą forinty. Teoretycznie można płacić w euro, ale nie wszędzie. W jednej restauracji musieliśmy z tego powodu płacić kartą. Poza tym, na jakichś straganach ceny w euro mogą być delikatnie wyższe. 

2. Co zwiedzić?

Budapeszt to dla mnie bardzo różnorodne miasto. Jest tu dużo zieleni, parków, muzeów, mostów. Z jednej strony są zabytkowe kościoły, z drugiej dzielnica żydowska. Na ulicach czysto, a jednocześnie nie sposób przegapić bezdomnych. Co jest wizytówką Budapesztu? Czy to tylko Parlament? Ja myślę, że zdecydowanie więcej. 


  • Baszta Rybacka
Zacznijmy od czegoś naprawdę pięknego! Baszta Rybacka to miejsce, które naprawdę zapadnie Wam w pamięci. Skąd nazwa? Ponoć od rybaków, którzy zamieszkiwali okolice. W czasie wojny pełnili rolę strażników. To twierdza wybudowana w stylu neoromańskim. Generalnie zwiedzanie jest darmowe, ale część z wieżą jest płatna. Nie jest to duży koszt, bo około 15 zł, ale nie ma aż takiej różnicy, żeby za to dopłacać. Niestety, aby wejść na basztę trzeba pokonać sporą ilość schodów. Trochę się namęczyliśmy. W ogóle Budapeszt nie jest zbyt przyjazny wózkom, ale nie zraziło nas to. Na dziedzińcu znajduje się kilka restauracji, są też bary z przekąskami. Moim zdaniem to trochę psuje klimat tego miejsca, ale nie tylko Basztę dopadła taka komercja. 





  • Kościół św. Macieja
Tuż obok Baszty, znajduje się ogromny kościół pw. św. Macieja. Choć tak naprawdę jest to kościół Najświętszej Marii Panny. Maciej wziął się od króla Macieja Korwina. Wstęp do kościoła jest płatny, kosztuje ok. 30 zł. Jeśli jesteście w Budapeszcie pierwszy raz, to warto wejść do środka.


 Na uwagę zasługuje tutaj ołtarz oraz freski na ścianach. Jeśli chodzi o wnętrza, to mnie akurat bardziej przekonuje Bazylika św. Stefana. W pobliżu kościoła znajdują się ławeczki w cieniu. Polecają się na krótki odpoczynek. 😊


  • Wzgórze Zamkowe
Naszym kolejnym przystankiem było wzgórze zamkowe. Na górę można wyjechać zabytkową kolejką. Przejazd w dwie strony kosztuje ok. 50 zł, ale trwa to dosłownie dwie minutki. Ani 9 lat temu, ani teraz się nie zdecydowaliśmy. Na wzgórzu znajduje się wiele atrakcji, ale nas interesował przede wszystkim taras widokowy. Stamtąd rozciąga się piękny widok na miasto.


U góry znajduje się Węgierska Galeria Narodowa. Wstęp jest płatny, ale cały dziedziniec można zwiedzać za darmo. Będąc na wzgórzu, nie można pominąć zabytkowych ogrodów oraz pałacu prezydenckiego. Pod pałac zachęcam wybrać się na zmianę warty. Odbywa się codziennie o równej godzinie, od 8.30 do 17. 


  • Wzgórze Gellerta
Jak już jesteśmy przy punktach widokowych, to nie mogę pominąć Wzgórza Gellerta. Budapeszt to miasto z dużą ilością schodów. Ucieszyłam się, kiedy Mateusz wyczytał że można wjechać autobusem prawie na samą górę.


 Musimy dojechać tramwajem na przystanek Moricz Zsigmond korter M. Tam przesiadamy się na autobus nr.27. To przystanek początkowy, więc prawdopodobnie autobus będzie już czekał. Wyjazd na górę trwa ok 10-15 minut. My później wpisaliśmy w nawigację Cytadela i dotarliśmy do punktu widokowego. 


Obecnie wejście stricte na Cytadele jest zamknięte z powodu remontu. To fajne rozwiązanie dla posiadaczy wózków, czy tych którzy mają słabszą kondycję, mniejsze chęci na długie spacery itd. 😀 Dla tych, którzy zdecydują się na tradycyjną trasę - można wystartować z Mostu Wolności, albo św. Elżbiety. Warto zatrzymać się też przy kaplicy w skale. W czasie II Wojny Światowej był tutaj szpital polowy.




  • Most Wolności
Dla mnie chyba najpiękniejszy ze wszystkich mostów w Budapeszcie. Łączy ze sobą plac świętego Gellerta i plac Fővám. Wybudowany pod koniec XIX wieku. Początkowo był nazywany mostem Franciszka, od cesarza. Po II Wojnie Światowej nazwa została zmieniona. Nieoficjalnie mówi się o nim też, jako o moście samobójców. Warto tutaj zwrócić uwagę też na charakterystyczne ptaki Turul u góry. Często nierozważni turyści wdrapują się na most i tym samym blokują ruch. No prawie, jak na Długiej w Krakowie. 😉


  • Hala Targowa - Nagy Vasarcsanok
Chociaż o jedzeniu, jak zawsze, będzie na końcu, to nie mogę pominąć zabytkowej Hali Targowej. Jest tu całe mnóstwo stoisk z wędlinami, mięsem, owocami, warzywami, przyprawami, pamiątkami itd. Turyści mieszają się ze zwykłymi mieszkańcami. Ja bardzo lubię obserwować tutejszych. Ceny podobne, jak w Polsce. Ale jeśli chcecie zaopatrzyć się w jakieś pamiątkowe czekoladki, magnesy, sosy paprykowe, wina - zróbcie zakupy w zwykłym spożywczym. Jest taniej. U góry znajduje się strefa gastro, gdzie można zjeść coś na ciepło. 


  • Wielka Synagoga
Było coś dla ciała, to teraz coś dla ducha. Dwa miejsca sakralne. Na początek, największa w Europie i trzecia na świecie, Wielka Synagoga. Tutaj spotkaliśmy naprawdę wiele zorganizowanych wycieczek. Wejście do Synagogi jest płatne - 130 zł. Obowiązują też określone zasady ubioru, warto o tym pamiętać przed wyjściem z hotelu. Jeśli tak, jak my, rezygnujecie z wizyty w środku, to zachęcam do spaceru po żydowskiej dzielnicy. Będą tu ciekawe murale i nietypowe knajpki. To w ogóle jedna z największych dzielnic żydowskich w całej Europie. 


  • Bazylika św. Stefana
Budapeszt to naprawdę ogrom różnorodnych zabytków. Kolejnym miejscem, które trzeba zobaczyć jest Bazylika św. Stefana i otaczający ją plac. Warto wdrapać się na schody i spojrzeć na miasto z tej perspektywy. Wstęp jest płatny, kosztuje 15 zł. My odwiedziliśmy to miejsce 9 lat temu, więc trochę zdjęć z mojego archiwum.



 Jeśli chodzi o kupno biletów, to kasa jest troszkę oddalona od kościoła. Kierujcie się strzałkami. Bilety możecie kupić tez online. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa, dlatego pokrótce Wam ją przedstawię. W 1838 spora część miasta znalazła się pod wodą, ze względu na powódź. Jednym z niewielu bezpiecznych miejsc był plac świętego Stefana. Schroniło się tutaj wielu ludzi. W podzięce postanowili wybudować tu kościół. Co ciekawe (oraz tragiczne) kościół się zawalił. A dokładnie kopuła, z powodu złych obliczeń i słabych materiałów. Dziś to właśnie kopuła najbardziej zapadła mi w pamięć. Jeśli miałabym wybrać, którą świątynie zobaczyć w środku, to właśnie tę. 



  • Biblioteka Ervin Szabo
Pora na miejsce, co do którego mam mieszane odczucia. I chętnie się z Wami nimi podzielę. Przed podróżą wiedziałam, że jako mol książkowy, muszę odwiedzić tę zabytkową bibliotekę. Tym bardziej, że inni bloggerzy się nią zachwycali. Główny budynek znajduje się w Pałacu Wenckheim. 


Te zabytkowe i oryginalne wnętrza znajdują się na 4 piętrze. Wstęp jest płatny, kosztuje ok.20 zł. W czasie zwiedzania, nie chcieliśmy za bardzo przeszkadzać innym. Można tu przyjść po prostu poczytać, czy popracować. Chyba wolałabym, aby jakieś godziny były dostępne tylko dla turystów. Tak by móc dokładnie zwiedzić. Dajcie znać, co Wy o tym sądzicie? I tak, jak wspomniałam, jakoś nie zachwyciło mnie to miejsce. Moim zdaniem można, ale nie trzeba. Chodźmy dalej. 


  • Wyspa Małgorzaty
Wspominając nasz poprzedni wyjazd do Budapesztu, mam przed oczami kilka miejsc. Jednym z nich jest właśnie Wyspa Małgorzaty. To trochę takie zielone płuca tego miasta. Chociaż generalnie w Budapeszcie jest dużo zieleni. Wyspa ma prawie 3km długości. Jest tu mnóstwo asfaltowych alejek. Mijaliśmy ludzi, którzy biegali, rozciągali się, robili piknik, czy po prostu leżeli na trawce. Na wyspie jest też duża fontanna, czynna od maja. Odbywają się tutaj pokazy multimedialne, więc chociażby dlatego warto zajrzeć. Mało tego, jest tu też darmowe mini zoo. Można wypożyczyć takie specjalne rowerki, aby zwiedzić w taki sposób tę zieloną wyspę. Są tu też budki z lodami, czy innymi przekąskami. To fajny pomysł na nieśpieszne popołudnie, z dala od miejskiego zgiełku.

  • Parlament
Najlepsze zostawiłam na koniec, a co! Chociaż tak naprawdę to prawie koniec, bo czeka na Was jeszcze wątek kulinarny. Ale o tym za chwilę. Parlament jest wizytówką Budapesztu. Został wybudowany w stylu neogotyckim, ale posiada też barokowe elementy. Jego budowa trwała 19 lat. W środku jest prawie 700 pomieszczeń. W głównej sali znajdują się relikwie św. Stefana. Natomiast w jednej z bocznych sal obraduje parlament, a w drugiej odbywają się różne konferencje. Jeśli chodzi o zwiedzanie, to najlepiej zarezerwować bilet online z wyprzedzeniem. Zwiedzanie odbywa się tylko pod opieką przewodnika. Wtedy, kiedy my zwiedzaliśmy, nie było audioprzewodników po polsku. 



Dzisiaj już są. Jeśli chcecie kupić bilety stacjonarnie, najlepiej wybrać się do Parlamentu z samego rana. Wtedy są szanse, że uda Wam się załapać na ograniczoną pulę biletów w kasie. Zwiedzanie trwa około godziny i kosztuje 130 zł, ale uwierzcie, warto! Ja do dziś pamiętam te wnętrza. 

  • A na deser - rejs po Dunaju
No nie mogłabym pominąć jeszcze jednej atrakcji. Ja jestem fanką rejsów, ale w Budapeszcie to naprawdę trzeba skorzystać z takiej formy zwiedzania. Parlament, czy mosty prezentują się niesamowicie z takiej perspektywy. My wypływaliśmy właśnie z okolic Mostu Małgorzaty. Mateusz rezerwował rejs przez booking. Ze względu na Marysię, wybraliśmy godzinę 18. Następnym razem sprawdzimy nocny. Za bilet wstępu z lampką szampana/lemoniadą zapłaciliśmy 50 zł. Rejs trwał 50 minut. Łapcie kilka fotek i nie dajcie się dłużej przekonywać.









3. Co i gdzie zjeść w Budapeszcie?

  • Langosz w Marika lángossütője
Długo szukałam miejsca, w którym można zjeść naprawdę dobrego langosza. I znalazłam! Budka znajduje się w takim małym centrum handlowym, na pierwszym piętrze. Właścicielka nie umie mówić po angielsku, więc pomagała nam pani, która też zamawiała. Za langosza zapłaciliśmy 4 euro. Był mega smaczny, ale ostrzegam że to miejsce jest trochę oddalone od centrum. Jednak dla tego smaku, warto! 


  •  Typowa kuchnia węgierska w Retek Bisztro
A jeśli macie ochotę na coś więcej, niż langosza, to polecam Retek. To restauracja w pobliżu Bazyliki św. Stefana. Są to dwa lokale, jeden duży i drugi trochę mniejszy. O miejsce trudno, ale nam się udało. Ja wzięłam jakieś węgierskie klopsiki, a Mateusz kurczaka w sosie paprykowym. Na deser mógł spróbować jeszcze lokalnego trunku. 😉


  • Gulasz w Firkasz
Kolejna potrawa, która kojarzy mi się z Węgrami, to gulasz. Na małą porcję (serio małą, bo to była kolacja) skusiłam się w restauracji Firkasz. To niedaleko mostu Małgorzaty, więc tam wybraliśmy się po rejsie. Oprócz całkiem smacznego jedzenia, do mnie przemówił wystrój. Mega klimatyczne miejsce. Mieliśmy szczęście, bo w tym dniu było sporo rezerwacji, zajęliśmy ostatni stolik. 


  • Kawiarnia New York Cafe
Czy to najbardziej rozpoznawalna kawiarnia w mieście? Okrzyknięto ją najpiękniejszą na świecie. No wystrój zwala z nóg. Podobnie, jak ceny. 😂 Za cappucino trzeba zapłacić 11 euro, americano za 8. Trochę się obawiałam, że nie wejdziemy, albo będziemy musieli odstać w kolejce. Na szczęście nie było tak źle. Maria mimo hałasu i muzyki, przespała całą wizytę w tym miejscu. W  środku można zrobić sobie zdjęcie na balkoniku, ale tam akurat ustawiały się kolejki. Mnie w zupełności wystarczyły zdjęcia z perspektywy mojego stolika.
 


4.Gdzie spaliśmy i nasz plan zwiedzania

Spaliśmy w hotelu Regnum Residence. Nocleg rezerwowaliśmy przez booking. Mieliśmy pokój typu studio, tj. sypialnia i drugi pokój, w którym była kanapa, telewizor, lodówka itp. Ta przestrzeń to był ogromny plus. Kolejnym atutem była lokalizacja. Dosłownie kilka krok i widzieliśmy Parlament. Do Baszty mieliśmy ok. 30 minut spokojnym spacerkiem. Na minus niestety monotonne śniadania, dość skromny wybór i problem z parkingiem. Duże auta nie mieściły się do podziemnego, więc my parkowaliśmy na zewnątrz. I tutaj mam dla Was kolejny tip. Na parkomacie napisane, że jest można parkować max. 3h, ale w aplikacji możecie przedłużać sobie ten czas automatycznie. Nazwa aplikacji to Parkl. Za 4 noce ze śniadaniami zapłaciliśmy 1300 zł. 


1 dzień
  • Przyjazd
  • Postój zrobiliśmy w Zwoleniu. Polecamy!
  • Spacer po Nadbrzeżu Budy
2 dzień
  • Baszta Rybacka
  • Kościół św. Macieja
  • Wzgórze Zamkowe
  • Most Małgorzaty
  • Wyspa Małgorzaty
3 dzień
  • Biblioteka Ervin Szabo
  • Wielka Synagoga
  • Kawiarnia New York
  • Bazylika św. Stefana
  • Parlament
  • Most Łańcuchowy
  • Wzgórze Gellerta
4 dzień
  • Most Wolności
  • Hala Targowa
  • Rejs po Dunaju
  • Wieczorny spacer po mieście
5 dzień
  • Powrót do domu, bez większych przystanków, tak wypadły drzemki 😉


To była naprawdę cudowna wycieczka! Cieszę się, że ruszyliśmy gdzieś dalej, bo bardzo się stęskniłam za zagranicznymi podróżami. Świecie, nadchodzimy z Marysią. 😁 Kto przeczytał do końca, temu należą się naprawdę ukłony. Do następnego! 











Read more »
o maja 12, 2025 2
Podziel się!
Starsze posty
Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Przewodnik po Nowej Hucie

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ▼  2025 (9)
    • ▼  cze 2025 (2)
      • Przewodnik po Nowej Hucie
      • Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.